Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
51 
JAN III SOBIESKI.

strzelisz! Ale śpiesz się! Droga do lasu daleka, a jeździec już odjechał!
— Znam bliższą ścieżkę przez pola, najdostojniejszy panie! Uprzedzę jeźdźca! Będę czatował! Nie ujdzie zasłużonej kary! Zastrzelę go jak psa wściekłego! — zawołał Szymon podnosząc pięść, — zwalę go wystrzałem z konia!
— Dobrze, Szymonie, weź więc muszkiet i użyj go w usłudze swego pana!
Szymon powstał, poszedł niezgrabnie po muszkiet i wziął go z wyrazem radości. Następnie przystąpił do wojewody, ukląkł przed nim i poniósł do ust kraj jego szaty.
— Szymon dziękuje swemu najdostojniejszemu panu, — rzekł.
— Idź więc i czyń com ci rozkazał! — rzekł Michał Wassalski do ślepego swego narzędzia, — nie masz chwili czasu do stracenia, bo się spóźnisz! Już ciemno! W nocy jeździec przybędzie do lasu, ale wyjechać z niego nie powinien.
Gajowy zerwał się, pochwycił czapkę i muszkiet i wybiegł.
Tak jak wszystkim poddanym wojewody nie wolno mu było przechodzić przez portyk frontowy, lecz musieli chodzić tylnemi drzwiami.
Gdy gajowy wyszedł tylnemi drzwiami i zeszedł na taras, ażeby koło stajni przejść na drogę polną, którą się chciał udać, dał się słyszeć w blizkości głos:
— Hej! Szymonie! A skąd to masz taką piękną strzelbę?
Szymon stanął, poznawszy dojeżdżacza wojewody.
— Tak, takiej ładnej strzelby nie ma nikt na dziesięć mil wokoło, Wincenty, — pochwalił się podnosząc muszkiet w górę, — nasz najdostojniejszy pan sam mi ją podarował.
Wincenty z radością przypatrywał się muszkietowi.
— Jakie szczęście ma ten Szymon! — mówił półgłosem.
— To zapłata, powiem ci, — rzekł Szymon, — mam tego muszkietu użyć dziś jeszcze w służbie naszego pana! Mam zastrzelić jeźdźca, który będzie jechał przez las!
— Jakiego jeźdźca, — zapytał Wincenty.
— Tego co w nocy napadł na naszego najdostojniejszego pana! Tak, tak! Jeździec, który w nocy będzie jechał tamtą drogą, nie ujdzie z życiem. Pan rozkazał... Szymon słucha!
— Tak, to nasza powinność! — odrzekł Wincenty.
Szymon pośpieszył dalej, niosąc dumnie strzelbę na ramieniu. Wincenty odwrócił się i poszedł do stajni, prawie zawalonej, która się znajdowała w pobliżu drzew.
Wieczór już zapadł.
Koło studni ukazała się postać kobiety, która tam przez cały ten czas była ukrytą. Szara sukienka obejmowała jej smukłą postać i dochodziła aż do kostek, odsłaniając małe nóżki. Ciemne włosy splecione były w warkocz. Była ubraną w biały gorset z krótkiemi rękawami. Blada, pociągła jej twarz świadczyła o wielkiem wzburzeniu. Stała ona przez chwilę, nasłuchując.
Była to ślepa niewolnica, Sassa.
Gdy w nocy uciekając przed wojewodą spadła z tarasu, utraciła przytomność i nie odzyskała jej aż do rana. Rankiem w połowie jeszcze odurzona, kierując się instynktem, zaczołgała się między drzewa i tu w parku, przy zapuszczonej studni, powtórnie utraciła przytomność.

Jak długo tam leżała nie mogła sobie z tego zdać sprawy. Gdy się obu-[1]

  1. Przypis własny Wikiźródeł brak w składzie fragmentu tektu