Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
490
JAN III SOBIESKI.

małżonki, — ani słowa więcej! Opuścimy obóz i puścimy się w podróż do cara. Biada, jeżeli czerwony Sarafan umrze! Da to powód do strasznego rozlewu krwi! Wielkie przyczyny wydają wielkie skutki! Odejdźmy!
— Powóz księcia Aminowa może teraz powrócić tylko do Wiednia, nie wolno mu wyjeżdżać poza linie oblężnicze, — rzekł zimno wielki wezyr, — książę przyjechał z Wiednia, powróci zatem do Wiednia.
— Rozumiem cię, wielki wezyrze! Uważasz to za środek odwrócenia grożącego niebezpieczeństwa! — rzekł książę.
— Bynajmniej, mości książę! Nie znasz mnie, jeśli sądzisz, że obawiam się czegokolwiek. Lękam się tylko Ałłaha, — odpowiedział wielki wezyr. — Inna tego przyczyna, że pozwalam przejeżdżać przez mój obóz. Kto widział moje roboty oblężnicze i stanowiska moich wojska, temu nie wolno wyjechać po za linie. Przytem każdy, kto mieszkał w Wiedniu, winien tam pozostać, ażeby nie zmniejszała się ludność, potrzebująca wyżywienia. Tem prędzej miasto się podda! Książę sam przyznasz, że żądania moje są słuszne i sprawidliwe.
— To się okaże później, wielki wezyrze! — zakończył książę Aminow rozmowę, — następstwa nieuniknione niechaj spadną na głowę tego, co odrzucił moje żądanie! Za czyn ten da mi zadosyć uczynienie albo twój monarcha, albo mój!
Wielki wezyr uśmiechnął się szyderczo.
— Niech będzie co chce, — moja wola tylko rozstrzyga!
— Jeżeli czerwony Sarafan umrze, jeżeli o zachodzie słońca krew jego popłynie, to krew tylko okupić to zdoła. Powiedziałeś przed chwilą, wielki wezyrze, że moja małżonka może otrzymać głowę czerwoneg Sarafana, teraz będę dopiero wtedy zadowolony, gdy ja za to otrzymam twoją głowę! Aminow dotrzymuje słowa!
Książę podał rękę swojej małżonce i wyprowadził ją z namiotu. Był nadzwyczaj wzburzony.
Kara Mustafa również miotał się z gniewu i brała go ochota wydać rozkaz zatrzymania, lub zamordowania księcia i jego małżonki.
Poskromił jednak swoją wściekłość i spojrzał tylko za nimi z pogardą, jak gdyby chciał okazać, że lekceważy pogróżki.
Gdy książę Aminow z Sassą wyszedł z namiotu, przystąpił do nich oficer, który miał ich odprowadzić do powozu.
Książę ponuro zamyślony szedł obok swej młażonki, drżącej o życie Sarafana.
Wtem nad jednym z przekopów ukazał się kanclerz Pac, który widocznie czekał w tem miejscu na niego, i teraz jak wściekły tygrys pobiegł ku niemu, wydobywszy szablę z pochwy.
— Broń się! — zawołał chrapliwym głosem, — jeden z nas dwóch musi zginąć!
Książę stanął i dobył szabli.
— Za pozwoleniem, — rzekł oficer turecki, stając przed kanclerzem, — tutaj nie wolno się pojedynkować! Książę i jego małżonka mają się oddalić bez przeszkody.
— Jeżeli tak, to znajdę inną sposobność! — zawołał Pac z gniewem, — czy książę przyjmujesz moje wyzwanie?
— Przyjmuję, — odpowiedział ksią żę.