Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
372
JAN III SOBIESKI.

Nagle wydało mu się, że ślepa niewolnica zniknęła w tłumie krzyczących i narzekających ludzi, których trawił głód.
Był to okropny widok. Ludzie ci Z pozapadanemi oczyma wołali chleba.
Sassa dzieliła między nich co miała, a ludzie ci całowali kraj jej szaty.
Gdzież się znajdował król Sobieski? co znaczył ten sen?
Wydało mu się, że ktoś pochwycił go za rękę.
Obudził się.
— Lampa, która przedtem paliła się w pokoju, była zgaszona. Przez okno tylko dochodziło słabe światło zmroku.
Sobieski czuł, że go ktoś obudził, że ktoś trzymał go za rękę.
Wpatrzywszy się, dojrzał niewyraźne zarysy ciemnej postaci.
— Chodź ze mną, Janie Sobieski! dał się słyszeć głos grobowy.
Teraz dopiero król poznał tajemniczego mnicha, który mu się nieraz ukazywał.
— To ty, zagadkowy, dobry starcze, — rzekł wstając, — nie chcę badać kto jesteś, nie chcę ci przeszkadzać w twem tajemniczem ale zacnem działania? Czego chcesz odemnie? Po tu przyszedłeś?
— Chodź ze mną! — powtórzył mnich głosem stłumionym przez kaptur, którym miał okrytą głowę, — nie wahaj się ani chwili, chodź!
— Prowadź mnie gdzie chcesz! Wiem, że mi jesteś życzliwy i że ci ufać mogę! Nie o wielu mogę to powiedzieć! Wiesz tak dobrze jak ja, że na dworze niewielu mam wiernych stronników.
— Nie budź swego Tatara, Janie Sobieski! Nie potrzeba nam światła! — rzekł stary mnich, gdy król chciał obudzić Iszyma Beli, — tym razem nikt ci towarzyszyć nie może! Idzie tu o wielką tajemnicę! Chodź!
Tajemniczy starzec poprowadził króla za rękę do małych drzwi ukrytych w obiciu, które otworzył. Znał on doskonale miejscowość. Z całą pewnością prowadził króla przez wązki ciemny korytarz.
— Dokąd idziemy? — zapytał Sobieski po niejakim czasie, gdy do zupełnie innego pawilonu zamku przybyli.
— Nie mów nic, — szepnął stary mnich, — zaraz dowiesz się wszystkiego.
Wkrótce przybyli do ciemnego pokoju.
Królowi zdawało się, że się znajduje w jednym z pokoi przeznaczonych dla senatu.
W tej drwili echo pomieszanych głosów doszło do jego ucha.
Stary mnich doprowadził go przez ciemny pokój do drzwi, przez których szparę przebijało się światło.
Teraz król mógł wyraźniej słyszeć i rozpoznać mówiących.
Nie mylił się! Znajdował się w sąsiedztwie sali senatorów! słyszał ich rozmowę, oraz głos jakiejś kobiety.
— Ty albo oni! — szepnął do niego tajemniczy mnich, — słuchaj co mówią i uchwalają, zniszcz swoich wrogów i zdrajców!
Było tak ciemno w pokoju, że Sobieski nie mógł widzieć stojącego przy sobie mnicha. Sięgnął do niego ręką, nie było jednak nikogo, mnich się oddalił.
— Wszystkie przygotowania ukończone, — mówił kanclerz Pac, — mój brat, hetman, wyrusza potajemnie, ażeby objąć naczelne dowództwo! Marszałek Połubiński ogłosi tegoż dnia, że ma się odbyć wybór nowego