Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
39
JAN III SOBIESKI.

nastąpić zabureznia wojenne, — odpowiedziano.
W tej chwili w przyległym pokoju, gdzie znajdowała. się służba, powstał szczególny hałas.
— Nie puszczać go! Wyrzucić! Czego on tu chce! Precz z nim! — dawały się słyszeć głosy.
Przestraszeni służalcy ustąpili jednak z drogi pchającemu się do sali biesiadnej człowiekowi.
— To on! Tu idzie! To krwawe widmo wojny! Czerwony Sarafan! — wołali przestraszeni.
Goście zerwali się z krzeseł.
W tej chwili ukazała się na progu szczególna postać.
Michał Wassalski zerwał się także i spojrzał na fatalnego nieproszonego gościa który stał na progu, jakby wahając się i namyślając, a następnie wskoczył do sali biesiadnej, swoim zwyczajem, pochylony, z rękami naprzód wyciągniętemi, śmiejąc się przytem gło śno.
— Cóż ty czerwony człowieku czy duchu? — zawołał Michał Wassalski, — słyszałeś może, że piłem na twoje zdrowie? Podobasz mi się bardzo. Goście z prezrażeniem patrzyli na dziwnego gościa.
W tej samej chwili Jagiellona i Jan Sobieski weszli innemi drzwiami do bankietowej sali i ujrzeli czerwonego Sarafana tuż przed sobą. Cofnął się on na ich widok, popatrzył na nich przez chwilę i znowu przeralźiwie zaczął się śmiać.
— Jak się nazywasz? — zapytał Michał Wassalski, — nazywają cię wprawdzie czerwonym Sarafanem, ale to imię stare i bajeczne. Jak się nazywasz rzeczywiście?...
Jan Sobieski doprowadził Jagiellonę do stołu i zajął miejsce obok niej.
Czerwony Sarafan zwracał na siebie uwagę wszystkich. Jan Sobieski przypatrywał się także dziwnemu człowiekowi, który w kilku poskokach zbliżył się do niego i stanął przed nim.
— Dajcie mu puhar wina! — zawołano.
Jan uczynił zadość wezwaniu.
Czerwony Sarafan przyjął kielich, ukląkł, nizko pochylił głowę i dopiero potem wychylił wino.
Z tej chwili skorzystała Jagiellona. Wstała i opuścła miejsce zajmowane przy Sobieskim.
Wyszedłszy do przyległego pokoju dała znak kilku służącym i oddaliła się wraz z nimi.
Poszła do pokoju, w którym zrozpaczona Sassa klęczała jeszcze, wsparłszy głowę na poduszkach.
Służący nieśli świeczniki, ponieważ w pokoju ściemniło się.
Jagiellona weszła, służący weszli za nią.
Ślepa niewolnica usłyszawszy szmer, zerwała się i poczuła przed sobą swoją śmiertelną nieprzyjaciółkę.
— Widzicie tę niewolnicę, ślepą Sassę? — dał się słyszeć rozkazujący głos Jagiellony, — weźcie ją! Zanieście do lochów i tam zamknijcie o chlebie i wodzie! Jutro pani wasza wam powie, co z nią dalej zrobić macie.
Sassa zdrętwiała. Uczucie obawy przeminęło jednakże szybko, szło tu bowiem jedynie o własne jej życie. Nie drżała o siebie, nie lękała się tej, która od pierwszej chwili stała się jej śmiertelnym wrogiem.
Jagiellona stała dumnie wyprostowana. Prawa jej ręka wskazywała rozkazująco na bladą, biedną niewolnicę, której ramię było przewiązane.
— Zamknąć do lochu ślepą niewolnicę! — powtórzyła.