Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
311
JAN III SOBIESKI.

Żołnierze ze światłem nadeszli.
Iszym Beli tracił dużo krwi.
Rana zadana trójkątnym sztyletem była głęboka, ciężka.
Z polecenia króla przeniesiono Tatara do pokoju w królewskim pawilonie i położono na miękkiem, wygodnem łóżku.
Następnie sprowadzono lekarza, który w obecności króla obejrzał, obmył i przewiązał ranę.
— Czy rana jest śmiertelną? — zapytał król.
— Byłaby śmiertelną, najjaśniejszy panie, — gdyby rana o cal bliżej serca się znajdowała, — odrzekł lekarz. — Tatar żyć będzie.
— W takim razie szczodrze go wynagrodzę! — rzekł Sobieski, — w tej chwil nic dlań więcej zrobić nie mogę, jak zalecić najtroskliwszą opiekę! Jest to człowiek wierny, z poświęceniem i niejednemu na wzór służyć może!

73
Głos przestrogi.

Z krótkiego snu obudził Sassę nagle szmer w pobliżu.
Rozpoznała zaraz przyczynę tego szmeru.
Niedźwiedź zwietrzył jej ślad i przyszedł za nią pod skałę, na którą się schroniła.
Próbował on wdrapać się albo wskoczyć na ten głaz, ale wysilenia jego były daremne.
Teraz starał się łapami dostać szat Sassy i ściągnąć ją.
Sassa wiedziała, że jest znowu w strasznem niebezpieczeństwie, gdyby bowiem jakimkolwiek sposobem udało się niedźwiedziowi dosięgnąć jej, byłaby bez ratunku zgubioną.
Zwierzę usiłowało także wykopać pod kamieniem dół, ażeby głaz się pochylił i żeby Sassa spaść z niego musiała.
Ślepa niewolnica domyśliła się zamiaru niedźwiedzia i zaczęła machać szablą, ażeby go odpłoszyć.
To jednak rozdrażniło go tylko.
Niedźwiedź jak szalony rzucał się na kamień.
Sassa czuła, że głaz się porusza i może się obsunąć do dołu wykopanego przez niedźwiedzia.
Przytem rozjuszone zwierzę zdołało szablę pochwycić zębami i wyrwać ją ślepej niewolnicy, tak, że byłaby bezbronną, gdyby kamień się pochylił.
Krzyk przerażenia wydobył się z drżących jej warg i rozległ się daleko po puszczy.
Kogo wołała? czyjej pomocy spodziewać się mogła? Czyż mogła przypuszczać, żeby ją ktokolwiek usłyszał?
Śmiertelna trwoga wydobyła z jej piersi ten krzyk, który się rozległ daleko, daleko!...
A jednakże... czyżby rzeczywiście jaka ludzka istota jednocześnie ze. ślepą niewolnicą przebywała na puszczy?
Sassa drgnęła.... niespodziewana radość wstrząsnęła nią.
Usłyszała rżenie i zbliżanie się konia... usłyszała głos człowieka, który konia naglił do biegu.
— Stójcie! ratujcie! — wołała Sassa, — patrzcie tutaj!
Niedźwiedź niezadowolony przybywaniem odsieczy, zwrócił się przeciw nowemu nieprzyjacielowi.
W tej chwili odgłos śmiechu dobiegł do Sassy.
Ten śmiech był jej znajomy.