Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
206
JAN III SOBIESKI.

przewiewał sobie swobodnie wiatr nocny.
Cały pochód przedstawiał straszny widok.
Sfanatyzowane pospólstwo zabierało się do wykonania strasznego wyroku na swym bliźnim, za którym nikt wśród tłumu ująć się nie myślał.
Nagle, właśnie w chwili, gdy czerwonego Sarafana miano wprowadzać do klasztoru, pochód został wstrzymany przez zbliżający się odgłos, który radnych i lud przejął na chwilę obawą i przerażeniem.
Dały się słyszeć w oddaleniu rogi... — nadciągali żołnierze... — okrzyki napełniały powietrze.
— Zamurować go prędko! — wołano.
Nadbiegli jednak w tej chwili mieszczanie, którzy się znajdowali przy bramach miasta i na wałach i oznajmili radnym, że wódz Sobieski powraca z pola walki zwycięsko, pobiwszy Doroszenkę i jego kozaków.
Radni i lud przyjęli wprawdzie tę wiadomość z głośnym okrzykiem, ale nie myśleli wstrzymywać się z wykonaniem wyroku.
Miano właśnie wprowadzić czerwonego Sarafana do klasztoru, gdy nadjechało kilku jeźdźców.
Był to Jan Sobieski z kilkoma podkomendnymi.
Lud okrzykiem witał zwycięzcę, a radni miejscy zgięli przed nim kolano.
Sobieski w blasku pochodni ujrzał czerwonego Sarafana.
— Co chcecie z nim robić? — zawołał, — czy straciliście zmysły? Czemu czepiacie się tego człowieka, który mi życie ocalił? Puśćcie go! Biada wam wszystkim, jeśli włos jeden spadnie z jego głowy!
Czerwony Sarafan roześmiał się. Ujrzał siedzącego na koniu Jana Sobieskiego, który go uwalniał z rąk oprawców.
Nikt nie miał odwagi oprzeć się rozkazowi wodza.
— Jesteś wolnym, Sarafanie! — rzekł Sobieski, — możesz się udać, gdzie ci się podoba.
Był to niespodziewany ratunek. Tłum stał w milczeniu.
Sobieski zwrócił się do radnych i powiedział im, że wojsko jego wypocznie dni kilka w okolicach miasta, i że sam z kilkoma podkomendnymi i oddziałem straży honorowej, prowadzącym ujętych dowódzców nieprzyjacielskich, śpieszy do Krakowa.
Następnie opuścił miasto.
Zaledwie Sobieski ze swymi towarzyszami oddalił się gdy tłum rzucił się znowu na czerwonego Sarafana, żądając, aby go zamurowano.
Radni tem chętniej ulegli temu życzeniu, że im samym nie bardzo się podobał rozkaz wodza, Jana Sobieskiego.
Czerwony Sarafan został zatem już o zmroku nocnym zaprowadzony przez lud i oprawcę do klasztoru, gdzie murarze oczekiwali, ażeby dokonać przeznaczonej im roboty.
Żaden dźwięk prośby albo skargi nie wyszedł z ust nieszczęśliwego skazańca. Pozwalał robić z sobą co chciano. Był tak wycieńczony, że nie mógł opuścić miasta jednocześnie z Sobieskim i jego towarzyszami.
— Zamurować go! zamurować! — wołano zewsząd.
Oprawca wprowadził czerwonego Sarafana w pośród okrzyków tłumu do przeznaczonej dla niego niszy w murze.
Straszny wyrok został wykonany.