Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
 18
JAN III SOBIESKI.

— Zastałam tylko pana kasztelana w pokoju.
— Nikczemny morderca uciekł! — zawołał Marek.
— Kto był mordercą! Mów! Czy nikt nie widział tego łotra? — zapytał Jan Sobieski.
— Nikt, panie. Świętej pamięci ojciec wasz chciał umierając wymienić mi imię mordercy, zapewne abym wam je powiedziała i ażebyście pomścili śmierć jego, ale nie zdołał już wymówić imienia niegodziwca i umarł nie nazwawszy go!
— Więc będę szukał mordercy i pomszczę śmierć mojego ojca, tak mi panie Boże dopomóż! — zawołał Jan Sobieski, — jedziemy do Krakowa! Tej nocy jeszcze powracamy. Marku! Ty z nami pojedziesz Sasso! Pomodlimy się na grobie naszego niezapomnianego ojca, a tam ponowię ślub, że wyszukam mordercę i zbrodnię jego krwią okupię, jak mi mój obowiązek nakazuje! Bądź zdrowa, Delho! — zwrócił się Jan Sobieski do stojącej obok siebie Cyganki, słyszałaś co mnie powołuje!
— Odjeżdżasz... wiedziałam o tem!
— Bądź zdrowa! — rzekł Jan Sobieski.
Brat jego Marek pożegnał się także z Ludyaną i naczelnikiem Cyganów.
Sassa stała na uboczu i czekała.
Po krótkim czasie bracia przystąpili do niej.
— Ruszajmy w drogę, Sasso, chodź! — rzekł Jan Sobieski.
Wszyscy troje opuścili obozowisko.
Delha i Ludyana patrzyły za oddalającymi się, dopóki nie zniknęli w ciemnościach nocy.
Wkrótce potem przybyli do obozu Cyganów dwaj jeźdźcy, z których jeden okryty był obszernym, białym płaszczem beduińskim. Na głowie, okrytej czarnym włosem, miał kosztowny wielobarwny turban. Towarzysz jego był w szarej bluzie i tegoż koloru bufiastych pantalonach związanych koło kostek. Na głowie miał stary, czerwony fez.
Stara Cyganka spostrzegłszy przybycie dwóch jeźdźców zbliżyła się do nich w pokornej postawie, z uwielbieniami dla indyjskiego kapłana Babur Alaraba, którego w jednym z jeźdźców; natychmiast poznała.
Towarzysz jego czy służący prowadził dwa konie za cugle.
— Gdzież jest Manusz, naczelnik? — zapytał jeździec w kosztownym różnobarwnym turbanie.
— Idzie tutaj, wielki Baburze, — odpowiedziała stara Nura, — chodźcie tu, Manusz! Cygan zbliżył się, odkrywając głowę.
— Gdzie są te dziewczyny, Manusz? — zapytał jeździec.
— Są do twego rozporządzenia, wielki, potężny Baburze! Rozkaż, a udadzą się z tobą!
— Przyprowadź je, Timur! — rozkazał jeździec swemu służącemu, rzucając naczelnikowi Cyganów sakiewkę skórzaną, pełną sztuk złotych.
Cygan pochwycił ją zręcznie i chciwie. Gdy wpadała w jego ręce, złoto wydało właściwy sobie dźwięk.
— Dzięki ci, wielki Baburze! — zawołał Manusz klękając przed jeźdźcem.