Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
124
JAN III SOBIESKI.

Jagiellona wlała połowę przyniesionego napoju do małej szlifowanej flaszeczki i wyszła następnie z mieszkania włożywszy na siebie obszerne, czarne okrycie.
Ciemno było na ulicach i placach.
Przekupiony przez nią służący, czekał już na nią przy małej bocznej furtce zamku, którą dla niej otworzył.
Gdy się tam zbliżała, nie było blizko nikogo, ktoby ją widział.
Przystąpiła do drzwi.
W ciemnym sklepionym korytarzu stał służący.
— Gdzie jest sypialnia Sobieskiego? — zapytała Jagiellona stłumionym głosem, — zaprowadź mnie tam!
— Niech dostojna pani pozwoli, że bym tu pozostał na czatach, — prosił po cichu służący — te małe schody w głębi korytarza prowadzą na długi korytarz, z którego wchodzi się do szerokiego korytarza. W tym ostatnim korytarzu po obu stronach znajdują się sypialnie gości mojego pana. Pierwsze drzwi na prawo prowadzą do pokoju pana hetmana polnego.
Służący w gorliwości swojej, czy też pod wrażeniem tego, co czynił, zapomniał, że Sobieski mieszkał w drugim pokoju.
— Czy w pokojach jest ciemno? — spytała jeszcze Jagiellona.
— Nie, dostojna pani, palą się już świece we wszystkich pokojach, bo pan mój ze swymi gośćmi lada chwila powrócić może.
Jagiellona zdawała się zadowolona temi wyjaśnieniami. Poszła wąskim, ciemnym korytarzem do schodów. Weszła na schody. Nie było chwili czasu do stracenia.
Służący na dole pilnował nasłuchując, czy nie usłyszy tętentu koni. Było jednakże cicho. Zamiar Jagiellony widocznie miał się udać.
Dostała się ona na długi korytarz, który był słabo oświetlony. Służby nigdzie widać nie było.
Ciemna wysoka postać Jagiellony postępowała korytarzem. Ciężka jej suknia szeleściła po posadzce. Trzymała flaszeczkę silnie w ręku.
W chwilę potem zwróciła się w szerszy i lepiej oświetlony korytarz. I ten był pusty.
Przeczekawszy parę sekund, przystąpiła do pierwszych drzwi znajdujących się po prawej stronie.
Otworzyła je.
Miała przed sobą jasno oświetloną, obszerną sypialnię. W głębi stało przy ścianie wielkie, wysokie ciężkiemi jedwabnemi firankami osłonięte łóżko.
Jeden rzut oka przekonał ją, że nikogo nie było w pokoju, którego drzwi pocichu za sobą zamknęła.
Na jednym stole stał świecznik z zapalonemi świecami, a obok niego wino w dzbanku ze szlifowanego, weneckiego szkła.
Nie tracąc chwili czasu zbliżyła się zawetowana postać do stołu.
Trzymała w białej ręce flaszeczkę, zawierającą połowę napoju Allaraby.
Pocichu przystąpiła do stołu. Wlała truciznę do wina. Przez chwilę powierzchnia płynu w szklannym dzbanku pieniła się. Następnie wino, które chwilowo zmieniło barwę, przejaśniło napowrót.
— Jagiellona przyrządziła ci napój, Janie Sobieski, — rzekła straszna kobieta, — teraz wszystko musi się