Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
115
JAN III SOBIESKI.

— to co mi chcesz powiedzieć, jest mi! wiadome! Ja to sam wpłynąłem na Jana Zamojskiego, ażeby nie podnosił ręki na tego, którego nienawidzisz!
— Dlaczego to uczyniłeś?
— Bo Jan Sobieski byłby zabił w pojedynku sędziwego Zamojskiego.
— I tym sposobem dopiąłby swego celu! Słusznie postąpiłeś, kapłanie! Przychodzę jednak do ciebie, ażebyś te go, którego nienawidzę oddał w moje ręce!
— To się stać musi. Jagiellono Wassalska! Dam ci w ręce moc, która cię doprowadzi do twego celu! Moc, któ rej wszyscy będą ci zazdrościli! Chodź do drugiego namiotu, tam otrzymasz środek, który nietylko uczyni cię panią Jana Sobieskiego, ale nawet królową, jeżeli twa ambicya sięga tak wysoko!
Marmurowo blada twarz Jagiellony drgnęła odblaskiem tryumfu.
— Królową? — zapytała.
— Dlaczegóż droga do tronu nie ma ci być otwartą, jeżeli tego pragniesz, — mówił Allaraba dalej, — a gdy zasiędziesz na tronie, dopomogę ci swoją radą, ażebyś się stała najpotężniejszą władczynią!
— Jakiż to środek, który mi ma otworzyć drogę do tronu, a zemstę moją nad Janem Sobieskim zadowolnić? — zapytała Jagiellona.
— Urodziłaś się na królową! Spojrzej w zwierciadło, zapytaj go! Nie wątpij o tem, że nowy król polski pojmie cię za małżonkę, jeżeli pójdziesz za moją radą! Chodź do drugiego namiotu! Tam dowiesz się reszty!
Timur ukazał się z pochodnią.
Allaraba zaprowadził Jagiellonę do drugiego namiotu, w którym znajdował się zamkniety pokoik, będacy miejscem pobytu dwóch bajader i ślepej Sassy.
Uwięziona niewolnica siedziała tuż przy cienkiej ścianie, oddzielającej ten pokój od sąsiedniego.
Nagle doszedł do niej odgłos kroków i głosów.
Sassa słuchała nieporuszona, podczas gdy dwie Cyganki szeptały z sobą i śmiały się.
Głosy rozmawiających obok dochodziły wyraźnie do podsłuchującej... Nie myliła się! Był to głos Jagiellony! Rozmawiała z indyjskim kapłanem.
Sassa słyszała doskonale każde sło wo. Tłumiąc dech w sobie przytulała się do ściany.
— Poszłam za tobą kapłanie! Nie dotykaj mnie! — mówiła właśnie Jagiellona dumnie i groźnie, — nie chcę być blisko ciebie!
Allaraba coś szepnął.
— Nie chcę nic od ciebie, oprócz środka, o którym mówiłeś kapłanie! Opłacę go na wagę złota, — odpowiedziała Jagiellona.
— Złoto twoje nie nęci mnie, ale wiem, że mnie i później będziesz potrzebowała i szukała! Jeden jest tylko środek zwyciężenia i ujarzmienia mężczyzn, — rzekł Allaraba stłumionym głosem, — jeden tylko środek zdobycia nad nimi nieograniczonej władzy! Siłą, o której mówię, tym nigdy niewyczerpanym środkiem jest miłość!
— Sądzisz, że Jana Sobieskiego można pokonać za pomocą miłości? — zapytała Jagiellona.
— Nie mówię o miłości dla Maryi Zamojskiej! Musi się on od niej odwrócić! Musi, upojony miłością, przed tobą paść na kolana! Będzie patrzył na ciebie i w oczach twoich hędzie szukał