Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na biédnego marynarza, jak na gońców waszéj wysokości o bótach z ostrogami. Ciężkato przeprawa, bo między Lizboną a pałacem królewskim w Barcelonie niepodobna znaleźć lichego nawet muła.
— Musisz zapewne mieć listy?
— Tak jest, miłościwa pani; ale dublonów jakoś ubyło mi w drodze. Oberżyści uważali mnie pewnie za granda Hiszpanii, bo niemiłosiernie obeszli się z moją kieszenią.
— Daj temu człowiekowi pieniędzy, sennorze Alonzo; on pragnie widać zapłaty przed wywiązaniem się z poselstwa.
Sancho najspokojniéj przeliczył odebraną kwotę, a znalazłszy takową według życzenia, schował ją w zanadrze.
— Gadaj! zawołał król; i nie śmiéj nadal stroić sobie żartów!
Ostry głos Ferdynanda większe zrobił wrażenie na starym marynarzu, jak łagodne przemówienie królowéj.
— Bacz wasza wysokość zapytać, a nie omieszkam odpowiedziéć, rzekł pokornie.
— Gdzie przebywa admirał? odezwała się Izabella.
— Był niedawno w Lizbonie, miłościwa królowo; ale teraz znajduje się pewnie w Palos de Moguer.
— Coście robili od czasu opuszczenia Hiszpanii?
— Zwidziliśmy Cipango i państwo wielkiego chana, w odległości czterdziestu dni od Gomery; jestto kraj przedziwny i bogaty.
— Czy możemy zaufać twoim słowom?
— Gdybyś wasza wysokość znała Sancho Munda, pewniebyś o tém nie wątpiła. Powiadam waszéj miłości i wszystkim osobom tu zebranym, że don Christoval Kolumb popłynął na drugą stronę ziemi, która jest okrągła, jak wiemy teraz z doświadczenia. Zrobił nadto odkrycie, iż gwiazda polarna wędruje po niebie, i zajął w posiadanie wyspy tak wielkie jak Hiszpania, gdzie rośnie złoto, i z czasem przyjąć się może ziarno ewangelii.
— Oddaj list, Sancho! Kolumb nie wysłał cię pewnie z ustném tylko sprawozdaniem.
Majtek rozwinął paczkę złożoną z kilku kawałków płótna i papiéru, wydobył z niéj pismo admirała i klęcząc ciągle podał je królowéj, która dla odebrania go zmuszoną była postąpić parę kroków. Wywiązawszy się tym sposobem z odebranego polecenia, Sancho poprawił się na kolanach, nauczonym będąc przez Kolumba, że wstać nie powinien bez wyraźnego rozkazu, i wyciągnąwszy pieniądze, zaczął je znów przeliczać. Tymczasem królowa z natężoném zajęciem przebiegała list własnoręczny żeglarza. W ciągu téj czynności wszyscy stali nieruchomie, z spojrzeniem wlepioném w wyrazistą twarz Izabelli, na któréj żywe malowało się uniesienie. Dokończywszy czytania, królowa wzniosła oczy ku niebu i składając ręce, jakby w modlitwie dziękczynnéj, zawołała:
— Nie ludziom, lecz tobie, Panie, niech będzie cześć i sława za to wielkie odkrycie!
Rzekłszy te słowa, rzuciła się w krzesło i cicho zapłakała. Ferdynand wziął list z rąk małżonki i odczytał go z uwagą. Twarz jego wyrażała zrazu zadziwienie, potém gorącą pożądliwość, nareszcie radość bez granic.
— Sennorowie Saint-Angel i Alonzo de Quintanilla, zawołał, oto wiadomość która cieszyć was powinna. I ty, świętobliwy prałacie, chociaż dotąd przeciwnik Genueńczyka, rad będziesz takowéj w interesie kościoła. Oczekiwania nasze zostały przewyższone, bo Kolumb rzeczywiście dosięgnął Indyj, i powiększył tém znakomicie rozległość naszych dzierżaw.
Don Ferdynand nigdy nie okazywał podobnego w mowie zapału; jakoż spostrzegł się wkrótce, i ująwszy rękę królowéj, zaprowadził ją do swego gabinetu. Opuszczając salę dał znak arcybiskupowi i dwom obecnym urzędnikom korony, że mają iść za nim.