Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Widziałaś krzyż święty, Ozemo, i obiecałaś go uczcić.
— Gdzie krzyż? Ozema nie widzi krzyża na niebie. — Pokaż krzyż Luis! — Ozema czcić będzie krzyż Luis’a.
Młodzieniec zawieszony miał na piersi upominek pożegnalny Mercedes; sięgnął więc ręką w zanadrze, wydobył ukryty klejnot i ucałowawszy go pobożnie, podał takowy młodéj Indyance.
— Oto, rzekł, krzyż do którego się modlimy.
— Czy to Bóg twój, Luis? zapytała Ozema z zadziwieniem.
— Nie Bóg, tylko znak Jego widomy, biédna, nieświadoma dziecino!
— Co to nieświadoma? przerwała dziewica, któréj umysł pojętny i bystry nie pomijał żadnéj objaśnienia się sposobności.
— Nieświadoma znaczy żeś nie słyszała nigdy o krzyżu i zbawiennym jego wpływie.
— Ozema już teraz nie będzie nieświadoma, zawołała Haitianka, przyciskając krzyż do serca; Ozema kocha krzyż — bo krzyż Mercedes!
Wskutek dosyć naturalnego przypuszczenia młoda księżniczka, będąca nieraz świadkiem mimowolnego zapału z jakim Luis wymawiał imię kochanki, mniemała że wyraz Mercedes oznacza wszystko co piękne i wzniosłe.
— Chciałbym rzeczywiście abyś zostawała pod opieką téj którą wspominasz; ona czyste twe serce łatwo na właściwą powiodłaby drogę. Ten krzyż pochodzi od Mercedes, ale to nie sama Mercedes. Kochaj go, Ozemo, i zawieś na szyi, gdyż to cię może obronić w niebezpieczeństwie.
Młoda dziewica pojęła o co chodzi, tém bardziéj że Luis grzecznie jéj dopomógł w przewieszeniu krzyża, który opadł na piękne jéj łono. Z uwagi na zmiany klimatyczne, jak niemniéj z pobudek przyzwoitości, Kolumb podarował niewiastom indyjskim szérokie suknie jedwabne. Ozema, sądząc że Luis udarował ją krzyżem, chciała go ukryć w zanadrze, a nie będąc jeszcze przywykłą do kroju sukien europejskich, nie umiała sobie jakoś w tém radzić. Luis, machinalnie prawie, dopomógł jéj w umieszczeniu klejnotu; jednocześnie gwałtowne uderzenie okrętu zmusiło go wpół ująć dziewicę. Zachwiana nagłym ruchem, a może ulegając tkliwemu popędowi uczucia, Ozema nie gniéwała się bynajmniéj za tę śmiałość; pochylona na ramieniu młodzieńca, oparła głowę na jego piersi i pełne wyrazu w twarz jego wlepiła spojrzenie.
— Nie trwóż się, Ozemo, zawołał Luis. Wszystko skończy się dobrze.
— Ozema spokojna — nie potrzebuje Haiti — nie potrzebuje Mattinao — Ozema teraz szczęśliwa, bo ma krzyż.
— Obyś nigdy innych nie znała uczuć, drogie dziécię! ufaj zawsze temu godłu.
— Krzyż Mercedes — Luis Mercedes — Luis i Ozema zawsze kochać będą krzyż!
Szczęściem może dla niewinnéj dziewicy la Nina w téj chwili tak gwałtownie została podrzuconą, że bohatér nasz cofnąć się musiał mimowolnie, a zanim odzyskał równowagę, Ozema powróciła do kajuty.
— I cóż, mój synu? zapytał Kolumb powracającego na pokład młodzieńca; czy nasze kobiéty bardzo są przerażone? Prawdę mówiąc, ta burza zatrwożyćby mogła nawet serce amazonki.
— Nie zwracają uwagi na niebezpieczeństwo, którego nie znają. Te dzieci przyrody tak silnie w nas wierzą, że przypisują nam możność uspokojenia nawet żywiołów. Dałem Ozemie krzyż święty, zalecając jéj ufność w to godło chrystyanizmu.
— Dobrześ zrobił, bo ocalenie nasze wyłącznie jest w ręku Boga. — Sancho! zwracaj się ile możności przodem do wiatru; im daléj będziemy od brzegu, tém dla nas lepiéj.
Sancho zapewnił swą gotowość usłuchania rozkazu, i rozmowa na tém się skończyła.
Po nocy bezsennie przepędzonéj nadszedł wreszcie dzień tyle pożądany; lecz światło jego nie przyniosło podróżnikom pociechy. Gęsty tuman, nawiany przez burzę, zalegał niebo, zniżając do połowy wysokość jego sklepienia, a morze kipiało pianą. Nieza-