konywające, odpowiedział Kolumb z uśmiéchem; lecz godziż się potępiać człowieka, dlatego że ubogi i Genueńczyk?
— Nie zaiste, sennorze! Co do mnie lepsze już teraz mam wyobrażenie o téj podróży. Zawsze przecież jestto wielka ofiara dla biédnéj kobiéty z dziecięciem, puszczać męża w tak niebezpieczną drogę.
— Masz oto przed sobą młodzieńca szlachetnego imienia, kochającego i kochanego, który posiada i bogactwa i zaszczyty, a jednak towarzyszy mi za zgodą, a nawet z rozkazu, swéj kochanki.
— Prawdażto sennorze? zapytała z żywością niewiasta.
— Prawda, moja dobra; co więcéj, całą swą nadzieję zasadzam na téj podróży. Wszak mówiłem że działam z natchnienia anioła.
— Bogdaj tych młodych paniczów, jak oni słodko umieją przemówić! Ale sennorze, powiadają jeszcze że sam tylko z tego przedsięwzięcia odnieść możesz korzyść, podczas gdy takowe innym uczęstnikom zagraża nieszczęściem. Ubogi dotąd i nieznany, zostałeś odrazu admirałem, niektórzy utrzymują, że jeśli spotkasz na morzu galery weneckie, nie omieszkasz ulżyć im ładunku.
— I cóż to wszystko szkodzić może twojemu mężowi? Wszak dzielić z nim będę niebezpieczeństwa i korzyści. Czy zdobędę złoto, czy zasługę w obliczu Boga, zawsze Pepe otrzyma część sobie należną. Na sądzie ostatecznym, moja córko, nikt nie zapyta kto bogaty a kto ubogi, kto Hiszpan a kto Genueńczyk.
— Prawda, sennorze! ale zawsze to ciężko dla młodéj żony rozstawać się z mężem. Mów szczérze Pepe, czy masz ochotę popłynąć z admirałem?
— Wszystko mi jedno, Moniko; jestem w służbie królowéj, a dobry poddany nie powinien opierać się jéj rozkazom. Prócz tego, posłuchawszy wyrazów jego excellencyi, zmieniłem nieco przekonanie.
— Jeżeli ta podróż ma rzeczywiście na celu dobro kościoła, wtrąciła niewiasta, nie powinieneś uchylać się od niéj. Pozwól sennorze, by Pepe noc tę przepędził z rodziną, a jutro skoro świt stawi się na pokładzie okrętu la Santa Maria.
— Jakąż dajecie mi rękojmię?
— Sennorze, jesteśmy chrześcianami, służymy jednemu Bogu i wszystkich nas zarówno odkupiła krew Zbawiciela.
— Masz słuszność, moja córko, polegam na waszém słowie. Pozostań w chacie do rana, poczciwy mój Pepe, a potém spiesz gdzie cię wzywa powinność.
Młodzi małżonkowie, wynurzywszy swą wdzięczność, odeszli, a że osada czółna zajętą jeszcze była niektóremi przygotowaniami, Kolumb przeto, przechadzając się z młodzieńcem wzdłuż brzegu morskiego, toczył znim przyjacielską rozmowę.
— Otóż widziałeś próbkę tych trudności, jakie od lat kilkunastu przychodzi mi pokonywać, rzekł odkrywca smutnie, chociaż bez cierpkości. To zbrodnia być ubogim, być Genueńczykiem, słowem nie takim, jak sobie ludzie uroili! Wspomnij moje słowo, hrabio de Llera, przyjdzie dzień w którym Genua nie uzna się zniesławioną imieniem Krzysztofa Kolumba, w którym Kastylia dopominać się będzie udziału w mojéj chwale. Ty nie wiész, młodzieńcze, ileś wyprzedził drugich na drodze wielkich czynów przez samo urodzenie i dostatki. Spojrzyj na mnie, starca osiwiałego cierpieniem, i wspomnij, że rozpoczynam zaledwo dzieło mające stawić nazwisko moje w rzędzie tych, co się dobrze zasłużyli Bogu i ludzkości.
— Zwykłyto porządek rzeczy, sennorze. Ludzie których położenie społeczne niższe jest od zasługi, usiłują wznieść się do stanowiska jakie im przeznaczyła natura, podczas gdy dziedzice sławy i majątku przodków poprzestają najczęściéj na użyciu tych dóbr przypadkowo nabytych. Widzę w tém tylko słabość człowieka, i w części niesprawiedliwość losu.
— Masz słuszność Luis; lecz co innego zimno rozumować, a co innego znosić cierpienie. Umysł twój, młodzieńcze, jest szlachetny i szczéry; powiédzże mi otwarcie, czy wyżéj cenisz Kastylczyka od Genueńczyka?
Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/074
Wygląd
Ta strona została przepisana.