Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jéj sprawy. Żyjemy w zaraniu wielkich wypadków, i nie daleki już dzień ich spełnienia.
— Na ś. Piotra! wierzę ci, sennorze; lecz oczy twoje nieprędzéj od moich ujrzą nowo-odkryte kraje.
— Trzymam cię za słowo i zapewniam, że wielkie czyny twych przodków pójdą w niepamięć przed sławą jaką się okryjesz.
— Don Krzysztof Kolumb! zawołał paź królewski, i żeglarz postąpił naprzód, pełen radosnéj nadziei.
Piérwszeństwo oddane człowiekowi, na którego patrzono z lekceważeniem, a nawet z pogardą, niepomału obecnych zadziwiło, i stało się przedmiotem licznych domysłów. Wkrótce jeden z urzędników dworskich przybył dla odebrania próśb, Luis zaś, niezadowolony z przerwania rozmowy, opuścił przedpokoje.
Ferdynand de Talavera nie zapomniał o rozkazach króla; zamiast jednak przydania prałatowi doradzców zdolnych pojąć pomysły Kolumba, oboje królestwo wybrali na nieszczęście sześciu czy siedmiu dworzan, poczciwych wprawdzie, lecz nieprzywykłych do badań naukowych. W obec takiegoto zebrania stawiono słynnego odkrywcę.
Po zwykłych formalnościach wstępnych, arcybiskup Grenady zabrał głos w imieniu kommissyi:
— Dowiadujemy się, rzekł, don Kolumbie, że starasz się o pomoc rządu dla odbycia podróży przez ocean atlantycki, celem odkrycia nieznanych krajów.
— Taki jest rzeczywiście mój zamiar, najprzewielebniejszy ojcze. Rzecz ta tylokrotnie już była roztrząsaną, iż niemam potrzeby nanowo jéj rozwijać.
— Na zborze w Salamance kilku duchownych podzielało twe widoki, lecz większość była im przeciwną. Wszelako ich wysokości raczyli ustanowić tę kommissyą, dla bliższego ich rozpatrzenia. Jakiegoż uzbrojenia wymagasz, by pod opieką bozką uskutecznić swe zamiary?
— Wasza eminencya mówisz prawdę; wszystko spełni się pod opieką bozką, ku czci i chwale jego imienia. Przy takiéj pomocy niewielkich potrzeba mi środków: żądam tylko dwóch statków z potrzebną osadą, pod banderą królewską.
Członkowie kommissyi spojrzeli po sobie z zadziwieniem; jedni z nich w tém skromném wymaganiu widzieli lekkomyślność zapaleńca, drudzy niezachwianą wiarę. Arcybiskup należał do piérwszych.
— Niewieleto, zaprawdę, rzekł, a chociaż wojna wyczerpnęła zasoby państwa, uzbrojenie przecież dwóch statków sił jego nie przechodzi. Trzeba nam jednak poprzednio porozumiéć się co do warunków: życzysz zapewne, sennorze, otrzymać dowództwo wyprawy?
— Bez tego nie mógłbym ręczyć za skutek; żądam władzy admirała królewskiego, gdyż siła moralna dwóch koron powinna wesprzéć człowieka dźwigającego całe brzemię odpowiedzialności.
— To słusznie, nikt temu nie zaprzeczy. Ale jakich w swém przedsięwzięciu upatrujesz korzyści dla kraju?
— Nasamprzód chwałę bozką i rozszérzenie świętéj religii chrześciańskiéj.
Ferdynand de Talavera i wszyscy obecni pobożnie się przeżegnali.
— Następnie pozyskanie dla ich wysokości nowych krajów; wiadomo bowiem, że jego świętobliwość, papież, przyznaje monarchom chrześciańskim własność zdobytych na poganach przestrzeni.
— Prawda, don Kolumbie, odpowiedział prałat; ojciec święty posiada to prawo i wiadomo ci zapewne, że już niém szafował na korzyść Jana portugalskiego, którego przywileje tém samém nie mogą być naruszane.
— Przedsięwzięcia Portugalczyków zwrócone są ku brzegom zachodniéj Afryki, a więc w odmienną zupełnie stronę. Co do mnie, powtarzam, iż zamiarem moim jest żeglować na zachód, dla