Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kilku koron, ale czeka go tu dziedziczka kastylijska, która słodyczą swą i prostotą, podbije snadnie rycerskie jego serce.
— Nie trwożę się bynajmniéj o próżność Ferdynanda, chociaż wiem że posiada już, lub posiędzie, niejednę koronę; lecz mimo twych uwag życzliwych, niedowierzam sama sobie. Zdaje mi się, że przyjęłabym obojętnie, a przynajmniéj z godnością odpowiednią swojemu urodzeniu, każdego innego księcia; ale drżę gdy pomyślę o spotkaniu z Ferdynandem.
— To raczéj don Ferdynand powinien być w obawie, zawołała Beatrix, całując z uszanowaniem rękę Izabelli.
— O nim, kochana przyjaciołko, same tylko doszły mnie pochwały. Lecz darmo się niepokoję, zamiast zasięgnąć zdania pobożnego kapłana, który nie odmówi mi pewnie swéj porady. Ojciec Alonzo nas oczekuje, pójdźmy do niego.
Księżniczka z towarzyszką weszły do kaplicy zamkowéj, gdzie spowiednik piérwszéj mszę właśnie odprawiał. Tu niespokojność pięknéj Izabelli ustąpiła wkrótce przed pociechą obrządków religijnych. W chwili gdy opuszczała kaplicę, posłaniec przybył z wieścią, że król sycylijski stanął szczęśliwie w Duenas, i otoczony wiernemi stronnikami, przybędzie wkrótce dla urzeczywistnienia swych nadziei.
Izabella, nanowo tém pomięszana, z trudnością tylko odzyskała zwykłą spokojność umysłu. Poświęciwszy parę godzin modlitwie, obie przyjaciołki powróciły do sali, w któréj niedawno toczyła się przywiedziona wyżéj rozmowa.
— Czy widziałaś don Andrzeja de Cabrera? zapytała księżniczka, przeciągając ręką po czole, jakby dla zebrania myśli.
Beatrix de Bobadilla zapłoniła się, a potem nagłym wybuchła śmiéchem.
— Jak na kawalera trzydziestoletniego, który stargał nieco siły w wojnach przeciw Maurom, don Andrzej dosyć zwinne ma nogi; przyniósł tu bardzo szybko wiadomość o przybyciu króla, przedstawiając razem przyjemną swą osobę. Ale znów na człowieka wytrawnego, zbyt wielki z niego gaduła. Podczas gdy pani zajętą byłaś modlitwą, słyszałam mimowolnie cudowne opowiadanie jego o podróży don Ferdynanda. Zdaje się, szlachetna pani, że w samę porę przybyli do Duenas, straciwszy ostatnią sakwę z pieniędzmi, którą może wiatr uniósł z powodu jéj lekkości.
— Spodziewam się, że temu zaradzono. Obecnie wprawdzie żadna z gałęzi domu Transtamare, nie może się poszczycić bogactwem; zawsze jednak mamy dosyć i na potrzebę przyjaciół.
— Don Andrzej w téj chwili nie jest ani bogatym ani ubogim; lecz będąc w Kastylii, gdzie Żyd i lichwiarz każdy zna wartość dóbr jego, z łatwością zaopatrzyć może we wszystko króla sycylijskiego. Powiadano mi, że i hrabia Trevino nie pokazał się skąpym.
— Nie będzie to z jego szkodą, kochana Beatrixo. Teraz, drogie dziécię, chciej podać mi papiér i pióro, bo mam zawiadomić don Henryka o zamierzonym związku.
— Ależ kochana pani! to się sprzeciwia roztropności; bo zwykle gdy dziewica, czy szlachetna, czy prostego urodzenia, chce zawrzéć małżeństwo wbrew woli swych krewnych, to naprzód dopełnia zamiaru, a potém dopiero prosi o błogosławieństwo.
— Idź, moje dziecię, powiedziałaś swoje, a teraz przynieś mi czegom żądała. Król nasz nietylko jest moim panem i opiekunem, ale nadto najbliższym krewnym, którego uważać powinnam za ojca.
— To tym sposobem donna Joanna portugalska byłaby matką mojéj pani! Piękna z niéj przewodniczka dla skromnéj dziewicy! Nie, droga pani, matką twoją była cnotliwa Izabella, różniąca się zupełnie od lekkomyślnéj siostrzenicy,
— Za śmiało mówisz, Beatrixo, i zapominasz o moim rozkazie. Chcę pisać do swego brata i króla.
Izabella rzadko z podobną odzywała się surowością: to téż Beatrix zadrżała i łzy puściły jéj się z oczu. Nie śmiąc spojrzéć