Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tymczasem nos jej nie jest ani szeroki, ani płaski, lecz orli, z delikatnemi, rzeźbionemi nozdrzami, jak u bardzo wykwintnej białej damy. Możesz być przekonany, Van Brunt, że jest tu domieszka krwi indyjskiej. Słuchaj, Van Brunt, nie denerwuj się, nie zje cię przecież. To tylko kobieta i przytem niebrzydka. Oczy duże, dość oddalone od siebie, z bardzo lekkim zaznaczeniem skośnego wykroju mongolskiego. Thom, ty jesteś anomalją. Miejsce twoje nie tu, śród Eskimosów, nawet, jeśli ojciec twój jest Eskimosem. Skąd przybyła twoja matka? babka? — Thom, kochanie, jesteś pięknością zimną, lodową, maleńką pięknością, z lawą Alaski we krwi i, — proszę bardzo — nie patrz na mnie w ten sposób.
Rozśmiał się i powstał. Uparte jej spojrzenie krępowało go. Jakiś pies wałęsał się śród worków z żywnością. Wypędzi rabusia i położy worki gdzieindziej, a tymczasem Fairfax wróci... Ale Thom zatrzymała go, wyciągając rękę i stając wprost przed nim.
— Ty? — rzekła w narzeczu polarnym, które jest prawie jednakie od Grenlandji do przylądka Barrow — Ty?
I szybka zmiana wyrazów twarzy tłumaczyła, o co pytała słowem — „Ty“: — o przyczynę jego istnienia, zjawienia się tutaj, stosunku do jej męża, o wszystko.
— Brat — odpowiedział tym samym na-