Strona:PL Jack London-Serce kobiety.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otworzyła szeroko oczy zmęczone bólem. „Byłam ci dobrą żoną, Tommy, i za to proszę cię o przyrzeczenie... o przyrzeczenie“... Słowa zdawały się dławić ją w gardle — „że kiedy ożenisz się po raz drugi, kobieta będzie białą. Nie trzeba już Indjanek, Tommy, proszę. Teraz jest dużo białych kobiet w Juneau. Wiem przecie: twoi bracia nazywają cię „mężem Siwaszki“, ich kobiety odwracają się na ulicy i nie odwiedzasz ich nigdy, jak to czynią inni. Dlaczego? Bo żona Indjanka. Czyż nie tak? A to nie dobrze. Teraz umieram. Przyrzeknij. Pocałuj na znak zgody“.
Pocałowałem i usnęła cicho, szepcząc: — „Teraz dobrze“. — Przed samym zgonem zbliżyłem ucho do jej warg i usłyszałem: — „Zachowaj Tommy, moją poduszeczkę“. — Potem umarła. Przy porodzie. Na stacji Chilcat...
Huragan szarpnął namiotem i spłaszczył go ławicą wiatru. Dick nabił fajeczkę, Tommy zaparzył herbatę, i odstawił ją, czekając na powrót Molly.
A cóż ona, dziewczyna o lśniących oczach i krwi amerykańskich przodków? Błądząc, padając, pełznąc na kolanach i rękach, z oddechem wtłaczanym w gardło przez natarczywość wiatru — brnęła ku namiotowi. Wielki tłomok na jej plecach zdawał się wytrzymywać na sobie całe parcie nawałnicy. Szarpnęła słabo połę namiotu, lecz odwiąza-