Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/686

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

namiętny zbieracz podań ludowych. Lenartowicz rozpoczynał wtedy najskromniéj. Historji jeden tylko się poświęcał z pomiędzy téj młodzieży; był to Seweryn Zenon Sierpiński. Wszystko co umiał, sobie samemu był winien; wiadomości miał dosyć, ale nie przetrawione w nim były, nie dojrzał tam jeszcze talent i nauka. Dlatego na wzór Wójcickiego pisywał Sierpiński artykuły, które miały wartość względną, stosowną do czasu i okoliczności, bo ukazywały przed mniéj świadomymi na świat cudów naukowych i w czarownych kolorach wystawiały przeszłość narodową; pisywał także Sierpiński drobne powiastki historyczne, w których znajdowało się dosyć życia i erudycji; wygotował i „obraz historyczny Lublina“ i myślał ciągle o dziejach akademji zamojskiéj. Obok Dziekońskiego, który ciągle nie opuszczał kółka przyjacielskiego, był to jeden w niem uczony z urzędu, chociaż powstał o własnych siłach. Śmierć obydwu zabrała w kwiecie wieku ze stratą wielką dla literatury. Sierpiński umarł w 1843, Dziekoński w 1855 roku.
Wójcicki był najprzód pojęty w tem gronie, młodzież uważała go sobie za patryarchę. Zmorski napisał recenzję „Starych gawęd i obrazów“, a czuć w jego wyrazach było to religijne poszanowanie dla zasługi, które tak dobrze zaświadczało o usposobieniu zacnem tej młodzieży. W pojęciu sprawy dotyczącéj się gawęd i pieśni ludu, Zmorski mógł robić uwagi Wójcickiemu i robił je ze czcią, przez wdzięczność za naukę, którą starsi młodszych obdzielali. Obok Wójcickiego August Wilkoński podawał rękę młodéj literaturze. Przypadek, ślepy traf zrobił Wilkońskiego literatem. Opuściwszy Poznańskie po hulaszczem życiu, gdy przeżył ojcowiznę, przeniósł się do królestwa i pracować musiał na roli: nie był tam w swoim żywiole, a gdy mu się nic nie wiodło, przyjechał do Warszawy i zaczął próbować sił swoich w zawodzie literackim. Pierwsza zaraz ramotka, drukowana w Bibliotece warszawskiéj: „czy Kopernik był polakiem?“ króciuteńka i dowcipna, zwróciła na niego uwagę powszechną. Odtąd sypały się ramotki jak grad; drukowała ich wiele Biblioteka, a potem osobno wyszły w kilku tomach. Gawędy, które stworzył Wójcicki, były obrazkami dawnéj rubaszności. Rubaszne także były i ramotki Wilkońskiego, a stanowiły więcéj szkice powieściowe i satyry z węzłem dramatycznym lub komicznym. Wilkoński nie umiał obmyślać swoich utworów, jako artysta, owszem, pisał to, co wylewało mu się z pod pióra; ratował go tylko niesłychany dowcip