Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/543

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sercem w badaniach. Chciał podnieść przemysł i handel w rzeczypospolitéj, uspławnić rzeki, pomnożyć bogactwo narodowe. Stąd pracował sumiennie i gorliwie, jako członek komisji skarbowéj i bronił wielu projektów na sejmie cztero-letnim. Kiedy kraj upadł, poświęcił się całkiem krzewieniu oświaty w trzech południowych prowincjach, t. j. na Wołyniu, Podolu i Ukrainie. Założył w r. 1805 sławne liceum krzemienieckie, które chciał rozwinąć na uniwersytet, co mu się nie udało. Zebrał ogromną bibliotekę narodową w Porycku, bogatą mianowicie w rzeczy polskie. Był dobroczynnym i miłosiernym, a wielkim opiekunem młodzieży i nauki.
Czacki należał do rzędu tych ludzi, co to muszą koniecznie pracować, bo to leży w ich organizacji, co to niesłychanie wiele umieją, bo mają cierpliwość benedyktyńską i pamięć, ale co mimo to wszystko niczego zrobić nie potrafią i nie mogą, bo im natura odmówiła wszelkich zdolności. Stanisław August polecił Czackiemu, żeby kończył wielkie dzieło Naruszewicza: był to wybór najnietrafniejszy pod słońcem. Czacki był dobrym krytykiem, ale nawet pisać nie umiał. Styl jego ciężki smołą się wlecze; widoczna, że na każdym kroku autor pracuje na wyrażenie się, na jakie takie zaokrąglenie peryodu, na jaką taką budowę nieforemnego zdania. Zadziwiająca przecież była czynność tego umysłu. Pisał o wszystkiem i o tem co rozumiał i o tem czego nie rozumiał, o prawach mazowieckich, o dziesięcinach, o żydach. Rozbierał ważne zadanie, czy prawo rzymskie było zasadą dawnych praw polskich i litewskich i oświadczył się za tem, że prawa nasze wszystkie poszły ze Skandynawii. Wystawiał obraz panowania Zygmunta Augusta i t. d. Najcelniejszem wszelako jego dziełem jest: „O litewskich i polskich prawach, ich duchu, źródłach i związku“ i t. d. Dzieło to ogłosił w Warszawie w roku 1800. Jest to nic innego tylko wydanie statutu litewskiego, który autor chciał objaśnić. Ale w tych objaśnieniach prawa, wszystko jest oprócz samego prawa; autor można powiedzieć dał tutaj wzór małéj encyklopedji polskiéj. Byle słówko statutu daje mu zaraz powód do rozpisywania się częstokroć o przedmiocie innym, jaki w danem miejscu traktuje i byle słówko zbija go znowu z tropu na manowce i popycha do innych przedmiotów. Tak więc pod notatką o monecie czytelnik znajduje wiadomość o tatarach, w odsyłaczu o lisowczykach jest ustęp o szkołach i t. d. Wszystko to dowodzi wielkiego nieładu w głowie