Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/454

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czasów scholastycznych, te kazania pisane z większym smakiem i przyzwoitością, byłyby arcydziełem wymowy. Ale wtenczas panowało to przekonanie, że mówiąc do ludzi wykształceńszych, potrzeba koniecznie zdobywać się na erudycją i na niedorzeczności krasomówcze. Podufali są także z Bogiem i ze świętymi nasi kaznodzieje tak dalece, że nieraz to ich dziecinne spoufalenie się dochodzi do krzyczącéj nieprzyzwoitości. Zdaje się, że rozpasanie się wolności ówczesnéj szlachty weszło i do piśmiennictwa. Ludzie ogromnéj nauki, dziwnie trafnego sądu i poważnego zapatrywania się na rzeczy, potrafili tu jednak ominąć wiele trudności. Osnowy, logicznego porządku tam niema, bezrząd panował tu, jak i we wszystkich stosunkach narodowych; zamiast związku myśli, trzymali się mówcy związku słów, ztąd nawet nie wiązali się nigdy do tekstu pisma świętego, ale rozprawiali o czem tylko żywnie chcieli, niepytając się nawet o prawdopodobieństwo. Dlatego ówczesnym mówcom dosyć było przywieść jedno słówko z pisma świętego, jak np. szedł, lub „onego czasu“, lub „był“ lub coś podobnego, żeby popuścić cugla wymowie i rozmaite wywoływać obrazy. Nie znamy wogóle tak blisko i tak dobrze treści całego ogromu zbioru kazań naszych, ale kiedy się z czasem bliżéj w nich rozpatrzym, ujrzémy tam skarbnice wszelkiego rodzaju. Nietylko serce się nacieszy i umysł zbuduje, ale i głowa na tem skorzysta. Co tam anegdot, faktów, zdarzeń, uwag moralnych, ile tam nieraz w tych kazaniach błyszczy dowcipu! Czytać tylko je potrzeba, a pomiędzy śmieciem znajdzie się często niejeden djament, niejeden ustęp piękny treścią i natchnieniem. Dla poezji szczeropolskiéj znajdziemy w kazaniach tych pewno niemniéj obfite źródło, jak np. w pieśniach gminnych.
Nowa zaleta mówców kościelnych z téj epoki w tem leży, że piszą czysto po polsku, co rzeczywiście uderza w wieku panegiryków i makaronizmów. Od Władysława IV aż do Sasów, oprócz tych konceptów, które rażą, język kościelny niema w sobie nic tak zdrożnego i dopiero za Sasów więcéj miesza się łaciny; księża tutaj wyżéj stoją jak świeccy. Język kazań niewyszukany, nie książkowy, ale wzięty, przeniesiony żywcem z mowy potocznéj. Dawniejsi jagiellońscy pisarze panują nad językiem, kształcą go i podnoszą, tutaj zaś każdy piszący ulega mimo woli i płynie z wodą narodowego zwyczaju; cała ich nauka w uchu,