Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakby na ubóstwo talentu, niemogącego się łamać swobodnie z myślą, co nie jest, i Miaskowski uchybia sobie samemu tym brakiem poprawności. Ale erudycja daleko gorsze robi wrażenie. Czasem niepodobna jest poetę rozumieć dla tych dzikich mitologicznych nazwisk i obrazów, któremi niepotrzebnie raz wraz wstrzymywał lot swojego natchnienia. Trzeba gotować się do czytania tych ustępów. Nieraz wiersz leje się poecie tak potoczyście, tak swobodnie, że aż żal się robi, kiedy nagle te niesforne wtręty, niby jakie tamy na rzece wstrzymują wylew rozbujałego uczucia. Był zwyczaj zapychania poezyi tą erudycją, wieszcze nasi wzięli go z naśladowania wzorów łacińskich, na których się sami kształcili. W dobréj wierze przyswoili sobie mitologię i gęsto jéj używają w swoich poezjach. Ale dawniejszym pokoleniom, bliżéj obeznanym z mitologją, bo na każdym kroku ją spotykały, łatwiéj było rozumieć te porównania i podobieństwa. W Miaskowskim śliczną nawet sielankę, w któréj żegnał włość ukochaną w Gostyńskiem, szpecą jak akord fałszywy mitologiczne wtręty:

Żegnam was pola włoszczonowskiéj kniei.
Gdzie się mnie wrócić nie masz i nadziei;
Żegnam cię błotny z twymi dworka ściany,
Snopkiem odziany!
Żegnam was żyzne dwa pobocz ogrody,
I oba stawki hojnéj pełne wody....
Żegnam was sadki na wiosnę zielone
A w lecie wiosna dojrzałą rumione;
Daj i ty rękę wirydarzu lichy,
Palladzie cichy!
Żegnam i ciebie gąmbiński kościele,
Kędym nabożnych widział ludzi wiele
I słyszał w niebo przy ofierze drżący
Głos ich gorący!
Żegnani was niemniéj Pomazańcy Boży i t. d.

Talent Miaskowskiego przejawia się w rozmaitéj bardzo formie wiersza. Nikt z poetów polskich przed nim nie rozumiał muzyki słowa, wyrobiona jest tam ona do wysokiego stopnia, chociaż rym czasami niedbały. Miara wierszy i zwrotek ileż się razy zmienia w Mia-