Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakiś czas miecz do boku i chciał iść wojować na Moskwę, ale gdy rychło pokój nastąpił i Padniewski podkanclerzy koronny ciągnął go do dworu, poeta ustąpił naleganiom i został sekretarzem królewskim. Był na wjeździe podkanclerzego na biskupstwo krakowskie w roku 1560. Wtedy to pierwszy raz ujrzał stolicę narodu. Dotąd dużo pisał po łacinie, teraz coraz częściéj na dworze zaczął nucić i żartować po polsku. Opowiadał ciekawym przyjaciołom przygody swoje za granicą, a gdy się tych opowiadań już przebrało, rozweselał ich fraszkami, które zapewne wtedy obiegały kraj cały, gdy godziły tak prosto w ówczesne stosunki, w ówczesne życie. Na dworze jednego tylko znalazł Kochanowski szczerego przyjaciela w Piotrze Myszkowskim, który wprędce po Padniewskim wziął podkanclerstwo. Myszkowski chciał poetę zbogacić chlebem, a że jako duchowny żył w kościele, stąd częstował go różnemi beneficjami; ustąpił mu np. probostwa w katedrze poznańskiéj (1564), potém wpływał na to, że ledwie co mnichy sieciechowskie nie obrały poety opatem; probostwo parafialne w Zwoleniu dostał zapewne Kochanowski od braci. Nie znaczy to wcale, żeby poeta nasz poświęcił się stanowi duchownemu, ale wtenczas był taki zwyczaj, że ludzi świeckich, których chciano opatrzyć chlebem z jakiegobądź względu, posuwano na urzędy duchowne, póki żon nie mieli, świeccy ci albowiem mogli się namyśleć i przyjąć suknie kapłańskie, ożeniwszy się zaś tracili swoje prawo. Służba kościelna nic zatem nie traciła, chociaż to w każdym razie zabawny był zwyczaj: ci świeccy albowiem trzymali w beneficjach swoich księży, którzy za nich wypełniali obowiązki duchowne i sami tylko pobierali cząstkę dochodów, gdy większą ich część obracać musieli na podwładnych. Tak Kochanowski, acz człowiek świecki, był razem prałatem i proboszczem, a ledwie co nie został opatem. Miał wszelako niechęć do tego sposobu życia; wiedział, że to rzecz niewłaściwa i że wstępuje drugim w drogę. Nie lubił także dworu. Bawił więc na nim aż do chwili, dopóki bawił na nim i Myszkowski, który kiedy się oddalił na biskupstwo płockie, pojechał zaraz i Kochanowski na wieś do Czarnego lasu, nie przestając być mimo to dworzaninem królewskim, bo dworzaństwo w dawnéj Polsce nie był to urząd rzeczywisty, ale tytuł, stopień, ranga; można było nie postać nogą na dworze, a być dworzaninem, jak można było być i sekretarzem królewskim, a nie widzieć kancelarji. Na wsi już siedząc, ożenił się z Dorotą Hanną