Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Źli ludzie z przekąsem się odzywali o wielkiej przyjaźni, jaka dwa domy sąsiedzkie łączyła, o uwielbieniu Adzia dla hrabiny, o przechadzkach jakichś podpatrzonych — lecz wiadomo powszechnie, jak ludzie tego rodzaju łatwo sobie tworzą dziwolągi, które złośliwsi od nich roznoszą po świecie... Pan Wilski, zwłaszcza zostawszy opiekunem hrabiny, żadnej tajemnicy nie czynił z częstych odwiedzin u niej, przesiadywał tam długo, niekiedy żonę przywoził, ale interesa zawikłane po hrabi wymagały tego starania.
Dom w Wielkim Wilsku był po pańsku urządzony, wygodnie, — lecz tego arystokratycznego wdzięku, jaki otaczał hrabinę, mu brakło. Adzio czasem coś kupił dla ozdoby, drogiego, przepysznego, osobliwego, na jakiej wystawie, całość wszakże nie była harmonijna, kłóciła się tu proza z kunsztem i trywialność ze smakiem. Nie można było zgadnąć w Wilsku co gospodarz lubił, co mu nad inne było miłem. Potrosze krzątał się około ogrodu, było obrazów kilka, były kunsztowne fraszki, i książki ładne, wszystko to raczej dla pokazu niż przyjemności.
Sam pan w domu był gospodarzem zaciętym, drobnostkowym, w Warszawie grywał i należał do tych wesołych towarzystw, co się kąpią w szampanie, przybierał fizyognomie różne, a dla świata okrywał się powagą. Z rana właśnie siedział z cygarem i gazetą w gabinecie swoim, na kołyszącem się krześle, gdy służący wszedł z listem.
— Posłaniec od pani hrabiny czeka na odpowiedź...
Szybko rozpieczętował wonny i bardzo kształtny bilecik, Wilski. Stało w nim słów kilka, zapraszających pilno dla rozmowy w ważnym i poufnym interesie... Interes był podkreślony... W przypisku znajdował się ukłon dla pani...
Godzina była blizko jedenasta. Wilski namyśliwszy się, zaprzęgać kazał. Kamerdyner przyszedł go ubierać. Ubranie było aż do zbytku staranne i mło-