Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przyszło już pociemku podedworem siąść na karego. Emil skoczył choć w głowie mu łamało, i dojechał do ganku.
Tu wszystko było w najokropniejszym strachu, trwodze, niepokoju. Trzech posłańców wysłano na rozstajne drogi, a gdy Emil zjawił się nareszcie (głowę rozwiązawszy) tłomacząc się tem, że w lesie — zabłądził — dostał burę straszliwą od matki, ks. Maryana, p. St. Flour i Julii.
Nie przyznając się do niczego więcej, oprócz ogromnego znużenia poszedł się zaraz położyć.
Czuł nadzwyczajną potrzebę nazajutrz, gdy guz zaczął schodzić, i ból głowy się uśmierzył — znaleść powiernika... Wszystkim wiadomo, że od niepamiętnych czasów, miłość się nie może obejść bez powiernika, tak jak sztuka mięsa biała bez chrzanu lub musztardy. Emil musiał mieć go, a nie mógł innego znaleźć, jak nie normalnego, rodzaju żeńskiego w siostrze Julii. Wywnętrzyć się zaś potrzebował tak nieodzownie, iż gdyby siostry tej nie miał, byłby jeszcze mniej stosownego szukał ucha i serca dla kondolencyi. Panna Julia przyjęła opowiadanie z podziwieniem, strachem, niedowierzaniem. Miała Emila za tak niedojrzałego, iż ją ta nagła w nim zmiana, zmieszała mocno. O Zellerach w salonie prawie nie mówiono, wiedziała o nich mało. Obawiała się skutków jakichś tego niedorzecznego bałamuctwa Emila, zgromiła go mocno, kazała mu milczeć i przygodę obróciła w śmiech niemal. Wedle pojęć panny Julii, ktoś taki, nie należący do towarzystwa, nie powinien był Emila zająć. Uznała to i niestosownem i śmiesznem. Zamiast więc współczucia, Emil otrzymał burę i śmiech z siebie. Zamilkł, lecz to go nie opamiętało, pozostał niewzruszony przy raz powziętych uczuciach.
Siostra mówić z nim nawet o tem więcej nie chciała.
Na przełamanie tego uporu panny Julii, szczęśliwie wpłynęła okoliczność następująca. W ciągu przechadzek dla zdejmowania widoków z natury, do