Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! prawda! przepraszam cię, zapomniałam...
— A teraz — rzekła zbliżając się do Maryi, i całując ją w czoło, położyła ręce na ramionach — mów mi, co myślisz z sobą... Wilski jeśli cię nie zdradził, to nie jego wina. Miał do tego największą ochotę w świecie... Nie przeczę... Był dla mnie czuły — mówię ci, czuły, gdy ciebie zwłaszcza nie było w salonie... jak cukier roztapiający się w wodzie. — Śmiać mi się nieraz chciało. gdy zwycięzko na mnie spoglądał, gdy się bawił temi wdziękami, któremi mnie miał podbić!
Jenerałowa zaczęła się śmiać szczerze...
— Powiedz mi, gdy ja ci go oddam w całości, bo już mnie nudzi — co z nim zrobisz?
Marya patrzała na nią — milczały.
— Tyle razy opierałam się w życiu na rachubach, które mnie zawiodły — rzekła po długim namyśle — że już nie wiem, ani co pocznę... ani jak sobie poradzę... Ze wszystkiemi wadami jego... wolę go jeszcze od drugich... Radź mi! mówi!
Irena zadumała się — ale nim miała czas odpowiedzieć, z wielkiem podziwieniem obu pań, drzwi się otworzyły i wszedł Wilski... Pierwsze jego wejrzenie było na jenerałowę, ale z pośpiechem zbliżył się powitać gospodynię. Wyświeżony był, odmłodzony, ruchawszy niż zwykle, chociaż zakłopotany czemś widocznie. Zmierzywszy go oczyma, Irena pomyślała:
— Jeżeli mi się oświadczy, bałamut, będę miała przyjemność go odprawić z długim nosem, na który zasłużył. Czekam tylko na to.
Dzieląc grzeczność między dwie panie, tak że się ich więcej dostawało jenerałowej, Wilski usiadł... i schyliwszy się ku hrabinie — szepnął jej — tak, że obie to posłyszeć mogły.
— Dziś bym był paniom się nie naprzykszał, ale, na nieszczęście, musiałem przybyć — z interesem...
— Z interesem? — podchwyciła Irena — a więc, ponieważ ja, ani ich lubię, ani do pozbycia się jak naj-