Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak mu się gospodarstwo po drodze wydało, przypominając mu, że zwolna oswajać się z niem potrzeba — przypominała chère Juliette, aby kultywowała talenta... i nie zrażała się trudnościami rysunku z natury... gdyż panience te — talents d’agrément są niezbędne... Prawdę wygłoszoną Emilowi, potwierdził głową, uśmiechem i mruczeniem ks. Maryan, naukę daną pannie Julii, podniosła admiracyjnym aplauzem dobra pani St. Flour, dodawszy do niej parafrazę, bardzo udatną...
Zagadnęła potem hrabina księdza o najnowsze dzieło O. Gratry, z panią St. Flour, o ostatni numer Correspondant. Rozmowa pomimo tak zajmujących przedmiotów, ożywić się w żaden sposób nie mogła. Z dzieci i domowników nikt nie śmiał ani pytać, ani przeczyć, ani samoistniejszego wyrazić zdania. Hrabina widocznie panowała despotycznie nad tym maleńkim światem, w którym opozycyi nie dopuszczała. Badając jej spojrzenie, acz je wiekuisty uśmiech łagodził, natychmiast głowy zmuszało do uchylenia się z pokorą, oczy wbijało w talerze i szerzyło milczącą trwogę.
Herbata uroczysta była już na ukończeniu, i miała prawidłowo zamknąć się podaniem owoców, gdy kamerdyner, który był wyszedł na chwilę, wrócił z przedpokoju z listem, położył go na srebrnej tacce i podał kłaniając się hrabinie.
Zrazu spojrzała nań obojętnie, końcami paluszków, biorąc z pewną ostrożnością, ale rzuciwszy okiem na adres, wstała i postąpiła ku oknu. Żywo jakoś rozerwała kopertę, poszukała w liście podpisu, i twarz jej, mimo panowania nad sobą, zmieniła się tak, iż St. Flour, która to dostrzegła, przerażoną została, w milczeniu podeszła do starego kamerdynera, szepnęła mu słów kilka, które on przyjął ze zwykłem uszanowaniem, i powróciła na swe miejsce.
Białą dłonią potarła czoło.
— A! te nieszczęśliwe interesa! — odezwała się wracając do uśmiechu i powagi, na chwilę straconej —