Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zbliżył się i Wilski milczący, dla obserwowania go — i w krótkim czasie przekonać się mógł, że gdyby do walki z tym człowiekiem przyjść miało, nie byłaby ona łatwą. Tembardziej i on, i inni, starali się go sobie pozyskać. Zeller więcej słuchał niż mówił. Rozmowa, z powodu nabycia majętności, wpadła zaraz na nieszczęśliwe czasy i stosunki rolnicze, na ruiny majątków, na trudności administrowania i t. p.
Postrachy te jednak nie zdawały się czynić najmniejszego wrażenia na dorobkowiczu. Przyznawał, że mało mu były znane stosunki majątkowe, że się lękał dosyć nabycia, ale zarazem pocieszał się tem, że w każdem położeniu są jakieś środki wyjścia. Dodał, że w jego początkowaniu wiejskie gospodarstwo podnieść się tylko może i prowadzić pomyślnie, gdy kapitał obrotowy, prawie dorównywa włożonemu w nabycie.
Kilku obywateli westchnęło tylko. W istocie u nas najczęściej się trafia, że gdy kto ma sto, zamiast nabywać za pięćdziesiąt, kupuje za dwakroć; i w ten sposób sam dobrowolnie skazuje się na ten stan chorobliwy, z którego wyjść szczęśliwie udaje się jednemu na dziesięciu, a największa liczba kona długie lata, nie mogąc ani żyć prawdziwie, ani umrzeć i skończyć. Tą uwagą zamknęły się rozprawy gospodarskie. Inni informowali nabywcę o historycznej przeszłości klucza, którego się stał dziedzicem; inni poczęli mu malować życie społeczne i stosunki w różnych barwach, z których ogólna nie dawała się wyciągnąć. Wszyscy mniej więcej z tą uprzejmością, do jakiej skłania zamożność przybysza, starali się doń zbliżyć, spoufalić z nim, zaskarbić sobie względy. Wielu aż nadto pośpiesznie ofiarowało swe usługi i pomoc, bo u nas gościnność i braterstwo są w obyczaju i we krwi. Zeller dziękował i wymawiał się od przyjęcia.
Z godzinę przebywszy w Abdankówce, zostawując wszystkich niemal jeszcze, bo niektórzy się do wista zabierali, Zeller pożegnał gospodarza i powrócił do miasta.