Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

życie mnie okrutnie nudzi... Czegoś mi brak, jakiegoś żywiołu do egzystencyi?
— Naprzykład?... czyżby pieniędzy? — spytał gospodarz — to głupia rzecz w sobie, ale bez nich...
— To podrzędna rzecz — rzekł Oleś — pieniądze, kto ma rozum, zawsze mieć będzie. Ja ich mam mało, ale mi starczy... Długi nie drapieżne... a wierzycielom się zdaje, że ja dla nich powinienem się ożenić bogato... Wszystko to znośne, ale sam proces życia jest smutny.
— Bo — moja duszo — odezwał się przekwitły Micio, — bez kobiet życia nie ma, a ty skazany jesteś patrzeć na starą ochmistrzynię, i na wiejskie dziewczęta, które tylko Fryderykowi II mogły się znośne wydawać.
Oleś ziewnął i popatrzał na mówiącego.
— Wiesz, że może masz słuszność — pismo święte powiedziało. Vae soli! to prawda.
Micio westchnął mocno.
— Gdybym był w twoim wieku! — rzekł krótko. Ta przegrywka do rozmowy, nie doprowadziła jednak do rozwinięcia tematu w ten sposób, jak się obiecywał.
Od kobiet w ogólności, względem których każdy z nich miał teoryę oddzielną, przeszli do pojedyńczych indywidualności Micio, który był starszy niż się przyznawał, wspomniał o zmarłej pani Wilskiej, dobrej, cichej kobiecie, która miała być z mężem bardzo szczęśliwą, a była tylko spokojną.
— Szanuję waszego kuzyna, kochanego Adzia, ale to był bałamut całe życie. Szczęściem żona tego nie przypuszczała...
Zniżył się do ucha Olesiowi.
— Ty tam częściej bywasz i stosunki te znasz lepiej — rzekł mu na ucho, ale, wszak to stary romans jego z hrabiną?... Cóż teraz będzie? jak ci się zdaje?
— Mnie się zdaje, że teraz, gdy romans powinienby się skończyć Sakramentem... właśnie się rezerwie — rzekł Oleś; — Adzio ma słabości ludzkie... zechce