Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie przesadził był wcale w opisie swego ukochanego ustronia pan stolnik: wyglądało bowiem po smutnych i milczących lasach a piaskach, które przebywali z rana, bardzo wesoło i pięknie. Śmiało się w tym kątku ocienionym staremi drzewami, oblanym wodą czystą i dowodzącym zamożności posiadacza. Ludzie, którym śpieszno snadź było do swoich, od lasu pędzili konie; im także rozradowane twarze się wyjaśniły... U wrót już czekały chłopięta dworskie, wjechali tedy, a przed gankiem stał gospodarz wypatrując Czokołda... Jéjmości nie było, twarz biała tylko mignęła z za okna i znikła.
— Mój kochany przyjacielu, odezwał się stolnik: żona mi, może z tego wzruszenia cokolwiek słaba, zaraz cię jéj przedstawić nie mogę, mieszkanie dla ciebie gotowe, rozgość się jak we