Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzeniu pan, i uderzył po ramieniu przewodnika, który drgnął i aż pochylił się ze strachu, jakby wyskoczyć myślał. Przytrzymał go ręką silny sługa.
— Kędy to ty prowadzisz? Co to jest? Ja dalipan téj drogi nie pamiętam...
Było milczenie przez moment, chłop się zawahał nieco, ale wnet zuchwałą nadrabiając fantazyą, począł wołać:
— Prowadzę was drogą, jaka jest! Dokądże miałbym prowadzić? To najprostsza.. najkrótsza.. A kiedyś pan drogę pamiętał, po co było przewodnika brać?
— Hę? tak mówisz? spytał siadając podróżny. No! to daléj jechać...
Znowu tedy milczeli, aż chłop ni z tego ni z owego, jakby się dopiero przebudził, począł poświstywać..
Woźnica się odwrócił ku panu, a sługa do chłopa, który głowę miał spuszczoną w dół.
— Daj ino pokój temu świstaniu, rzekł pan.
— E! bo mi też markotno, taka czarna noc, gdyby garnek smoły... bąknął przewodnik. Obejrzał się po za siebie dokoła lękliwie, a nim się siedzący na bryce opatrzyli, zsunął się z woza i... przepadł.
— Ha! coś się tu niedobrego święci! zawołał podróżny. Chłopcy, baczność!
Jeszcze nie domówił tych wyrazów, gdy po nad głowami ich z lasu kilka kul świsnęło i ogień błysnął z luf, a konie się żachnęły okrutnie i dyszel u wozu trzasł. Woźnica z całéj siły trzymając bystre szkapy, ledwie je zdołał powściągnąć, aż wszystkie postawały słupa, ale na bryce było pogotowiu, pistolety dobyte.
Jeden Hryszka pod wóz się zapakował, bo i bronić się nie miał czém. Razem z hukiem broni ozwały się i wołania z węgierska:
— Stój! poddaj się...