rzę. A były kurczęta z rożna i kaszka na sypko, do tego wino dobre, jaja twarde, ulubiona polska podróżna potrawa, i przekąska z wędliny.
— Ha! jeśli głodny, zawołał, a nie wzgardzi zaproszeniem, to go dalipan wezwę tu do nas.
Żyd zmilczał, Czokołd także.
— Jak myślisz, Salomon?
— Co ja mam myśleć, kiedy jaśnie pan sam najlepiéj pomyślał?
Cieszym wąsa pokręcił, pasa pociągnął i poszedł; żyd za nim.
W izbie Salomona na kanapce pod zwierciadłem wyciągnięty był młody i przystojny mężczyzna, który na widok wchodzącego nieznajomego z wolna się podniósł.
Ubrany był wcale nie po wiejsku, miał podróżny strój francuzki wykwintnie zrobiony, koloru krwi wołowéj z guzikami stalowemi, mankietki koronkowe, żabot i peruczkę fryzowaną. Twarz też i ręce dowodziły, że na wsi się nie wychował, od słońca chronił i wypieścił po kobiecemu. Płeć miał prawie niewieścią, delikatną, białą, przejrzystą, rączki bieluchne i mięciutkie, a wyraz fizyonomii dumno pański, smętny i wielce dystyngowany. Przymrużył oczy poglądając na Cieszyma, który rubasznie się skłoniwszy, odezwał.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/81
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.