Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale ja się za niego codziennie modlę, rano i w wieczór, rzekł stolnik.
— Snadź nie dosyć, przerwał Oxtul, nie ma nic nad Nowennę!
— I wystaw sobie, począł jakby już niesłuchającego stolnik, co za głupia imaginacya! Że mi to nazwisko Krajewskiego przypomniało snadź chłopca, więc zaraz i ten pan Paulin wydał mi się do mego Pawełka podobnym...
— Kiedyż Pawełek umarł?
— Toć wiem... a co na to poradzisz... licho wie z czego i głos i twarz... i oczy... Wszyscy też znajdowali, że między nim a Astrejką jest jakby jakie podobieństwo...
— No! co znowu! co znowu! ofuknął Oxtul. Przecież ja go widziałem, panna piękna jak anioł malowany, a to chłopiec, choć nie brzydki, ale się do naszéj Astrejki nie umywał.
— I tak do siebie przylgnęli! dodał stolnik... hm!
— To nic potém... mruknął Oxtul: chłopak ubogi, bo co to dla naszéj panienki Wronki, kiedy ona mieć będzie Ćwikły i Morochowszczyznę i klucz Zabilski i... Jużciż państwo za takiego szlachetkę jéj nie wydacie?
— A jak się pokochają?
— Dalipan to być nie powinno, zaczął Oxtul; gotowem na tę intencyę też nowennę pościć, bo