Rozmowa szła ciężko...
— Mnie się zdaje wszakże, dorzucił Arusbek, żem was lub może kogo podobnego widział jadącego z Arsenem Prokopowiczem??
Na to imię blade oczy Zamaryna podniosły się. — A wy go znacie?
— O! o! to mój dobry stary znajomy! rzekł kniaź — dobry mały!
Zamaryn głową i uśmiechem potwierdził. — Bałamut! (Szałun) dodał — ale miły i usłużny... dodał — ja tu przez niego także znajomości porobiłem... Nigdy nie zestarzeje! ha! ha!
— Gdzie on teraz stoi? z prostotą zapytał Arusbek, zwijając sobie cygaretkę, radbym go odwiedził.
— No! my wszyscy pod Lipami! nie można naszemu bratu stanąć bo gdzieindziéj — on mieszka u Meinhardt’a...
— A! a! szepnął książę... i uśmiechnął się pomyślawszy, że tego szukanego człowieka szerokość ulicy tylko dzieliła od niego.
— A jecie gdzie? spytał dla niepoznaki.
— My się włóczymy! szepnął pijąc swój absynt Zamaryn, to tu, to tam. Te Niemcy brzydko jedzą... Była chwilka milczenia, nagle kniaź, jakby sobie co przypomniał — zawołał...
— Wy nie Sergiusz Zamaryn?
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/949
Wygląd
Ta strona została skorygowana.