Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/889

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wszyscy milczeli.
— Doprawdy, odezwał się jenerał, co do mnie, ja nie mam nic przeciwko planowi Andrzeja, doskonały... ze wszech miar wyborny... tylko nie sądzę, żeby komukolwiek w świecie się sprzykrzył, kto dłużéj był z nim. Andrzéj mógł być naprzykrzonym; wszyscy jak ja tęsknić po nim muszą.
Spojrzał na Michalinę, która w téj chwili po cichu weszła do drugiego pokoju. Pułkownikowa zamyślona stała. — Książę, rzekła, najlepiéj podobno obmyślił dla nas to, czegobyśmy my tak dobrze sobie ułożyć nie potrafili. Jedźmy więc do Berlina... Możebym się lękała zostać tam tak bardzo sama... mając miłego opiekuna...
Nie dając dokończyć, kniaź przyszedł ręce jéj całować. Podróż została uchwalona... Co tam potém z sobą mówiły Michalina z pułkownikową, wiedzieć nie możemy; to pewna, iż towarzyszka nie okazywała zbył złego humoru... Matka za to była jakoś posępną i zadumaną.


Wszystko co młode — piękne; jest jednak wyjątek z ogólnego prawa, bo nie ma nic brzydszego nad miasta młode. Dawne budowała fantazya, potrzeba, przypadek który bywa szczęśliwy, czas nareszcie, który dokazuje cudów, jak wiadomo; — nowym zakreśla plan człowiek jeden na zimno, od razu, praktycznie i pilno się