mamelucy, demokraci, stańczyki, rezolucyoniści o bieżących sprawach, o zachowaniu się względem ministeryum, rządu, reichsratu, Węgrów i Czechów, trąciło tak parafiańszczyzną, iż trzeba było sparafianieć tu, by dobrze, o co chodziło, zrozumieć.
Prawnik poznał naprzód Stanisława z jednym z delegatów, który zwykł był za bardzo rozumnego uchodzić. Ten obcego wziął pod swoją opiekę, najmocniéj troszcząc się o to, aby mu siebie w aureoli znaczenia osiągniętego okazać.
Na wszystkie pytania miał jedną odpowiedź przypadkowaną rozmaicie — Ja, mnie, mną... On robił wszystko i odrabiał, radził ministrowi, kierował kanclerzem, redagował wszystkie dzienniki, naprowadzał na drogę właściwą Andrassego, burczał Czechów... zakładał banki, wytykał koleje... a w sejmie wszechwładnie marszałkiem trząsł i rzucał.
Wszystko to wszakże pono w gorącéj wyobraźni ex-literata się odbywało, który miał oprócz tego kilka dzieł politycznych na warsztacie... do wykończenia.
Stanisław jak tylko zrozumiał człowieka, zamilkł... nie badał go więcéj... Rozstali się grzecznie a delegat pewien był, że przez tego przybysza sława jego wielkości przejdzie do sąsiednich prowincyi. Oto mu tylko chodziło...
Drugi, który się nastręczył, był z temperamentu
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/814
Wygląd
Ta strona została skorygowana.