Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I znowu szarpnął piersi... jakby je pragnął rozedrzeć...
— No — tak — żyć! żyć! człowiekowi jak ja, bohaterską śmiercią umierać, to byłoby szyderstwo... popsułbym szubienicę... nie umiałbym... Trzeba żyć i zgnić! to ostatnie słowo losu... Amen!...
Zastukano za drzwiami, żołnierz wszedł ze śniadaniem... zobaczył na podłodze pieniądz... i oczy mu błysły.
— Weź go, rzekł więzień.
Wdzięczny sługa obejrzał się, pochylił do ucha więźnia i szepnął...
— No! namyślcie się no dobrze! dobrze! was dziś wezmą do śledztwa...
I wyszedł.


Wiadomość ta w istocie wymagała namysłu, od jednego słowa przed tym trybunałem inkwizycyi nie świętéj zależało życie, przyszłość — wszystko. Sprawiedliwość moskiewska jest tak prostą, że przed nią jedna tylko absolutna, energiczna negacya ma jakieś — chociaż bardzo względne znaczenie. To téż w Rosyi powszechnie systemem jest zapierać się wszystkiego, o niczém nie wiedzieć. Zaparcie się takie czasem wyjednać może okoliczności łagodzące, gdy zeznanie najszczersze