Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rosya sama opatrznością Bożą rosła, bo oni jéj nic przyczynić nie mogli, wszystko to pasło się krwią ludu, miliony trwoniło za granicą, cywilizowało po zachodniemu, a plugastwa nanosiło nam do domu. A dziś to już trupy... zgnilizna... ani kropli rozumu, ani odrobiny siły... Przyjdzie bieda, weźmiemy ich za łeb i dla tego trzeba, żeby ona przyszła... Polska nam nic nie zrobi, chyba największą łaskę, że z jéj pomocą my przyjdziemy do władzy...
— Ale czy przyjdziemy tylko? spytał Arsen.
— A któż z nich do czego zdolny? odrzekł radzca, pokaż mi jednego, któryby albo umiał co oprócz nudzić siebie i drugich lub miał do pracy ochotę? Wszystko to stare rozpustniki... którzy, aby nie mieć kłopotu, lice nam oddadzą....
— A będziemy my mieli ludzi?
Radzca się uśmiechnął — Znajdą się, rzekł. Polakami posługiwaliśmy się nieraz na Kaukazie, Niemcami, jeśli będzie trzeba, posłużymy się w Polsce, a naostatku Polaków znowu poszczujemy na Niemców... My téż między sobą dobierzemy trochę ludzi...
Trzeba ocalić Rosyą i cara — dodał... Nie patrz wielkiemi oczyma. Car nam potrzebny... to majestat narodu widomy a pójdzie z nami, gdzie zechcemy, bo my od niego konstytucyi nie żądamy — on zaś tylko jéj się lęka... Zostawimy go carem i samorządzcą... tylko