Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Chciałem cię na to namawiać, choć może nie z obawy, aby mi mógł zaszkodzić, znają go nadto.
— Więc jedźmy...
— Choćby jutro...
— Jedźmy... Włochy mi się sprzykrzyły, człowiek wszędzie przynosi siebie... a troski zgubić nie może...
Stanisław swobodniéj odetchnął, lice mu się rozjaśniło, uśmiech jego nie uszedł baczności kobiety — westchnęła widząc go uradowanym... choć dziwnie tłómaczyła sobie powody wesela...
— Ten człowiek nigdy nas ścigać nie przestanie — mruknął jenerał...
— Czekaj — wróćmy tylko — odpowiedziała Marya Pawłowna, marszcząc brwi, wyczerpała się moja cierpliwość — i ja może się zemścić potrafię... Zobaczymy!!


Komukolwiek się trafiło przeglądać z uwagą długi szereg wizerunków, pochodzących z epok różnych, łatwo mógł zauważać, że każda epoka ma swe typy właściwe. Twarz ludzka odbija czas, na który patrzyła, którego boje ją stworzyły. Strój, włos, sam wyraz rysów napiętnowane są tak żywotem, nasiąkłe nim, iż wpatrzywszy się w nie, prawieby z nich ducha i historyą czasu przeczytać można. W konającym gladiatorze na Kapitolu, gdy się go obok leżącego posągu Agryppiny postawi —