Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie angielskie loki, których cierpieć nie mogła, możeby pannę Damiannę znalazła nawet miłą. Nie było sposobu innego uwolnienia się od tych przesadnych pochwał, tylko zapraszając do podwieczorku.
W życiu pani Czermińskiej mało było chwil szczęśliwych nad tę, którą tu przeżyła. Zwykle ponura, milcząca, smutna, ożywiła się, stała aż do zbytku wywnętrzającą się, gadatliwą, zapomniała o powrocie do domu, i aż panna Damianna szepnąć jej musiała, że czas byłoby o nim pomyśleć.
Pożegnanie czułe było, łzawe, serdeczne. Marszałkowa wyprowadziła gości swych aż do furtki; chciał matce towarzyszyć do domu Leoś, ale mu tego wzbroniła, zapewniając, że we dnie z Damianną zabłąkać się nie mogą i bezpiecznie zajść potrafią. Czermińska przez całą drogę uspokoić się nie mogła... Pani Falimirska z dala stojąc przypatrywała się jej z rodzajem politowania i dumą. Nócąc powróciła do „szomierki“ zmęczona trochę i zajęta zagadką, w jaki sposób ta nieszczęśliwa kobiecina... mogła być pewna podziałania na okrutnego i upartego męża swojego? To się jej jakoś prawie nieprawdopodobnem zdawało.
Leoś był sobie na pozór lekkomyślnym, wesołym, nieopatrznym chłopakiem, pieszczotami macierzyńskiemi zarówno i ojcowską wzgardą nauczonym egoizmu — lecz życie wśród tych dwóch biegunów przeciwnych, których prądy przez niego przebiegały, nadało mu hart i zręczność wielką... Zmuszony naturą swą i wpływy temi, ciągle myśleć o sobie, bo matka mu przypominała nieustannie przez troskliwość o jego własne dobro, a ojciec groźbami zmuszał do obrony — Leoś, jak wszyscy egoiści, stał się mistrzem w prowadzeniu swych interesów. Wywijał się ojcu i wyślizgał jak wąż, narzucał matce w sposób tak zręczny, że jej zawsze inicyatywę zo-