Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Maurycy odpisując Leonowi na żądanie nabycia placu pod ogród zimowy, przysyłał mu rachunek wydatków ogólny, który już krocie rubli wykazywał. Nie sprzeciwiał się wcale projektowi — ale we wspólnym interesie prosił o jakieś rozdzielenie fortuny, którą on tak szafować nie chce, choćby dla tego, aby w potrzebie Leonowi być pomocą.
List zawierał dające do myślenia uwagi.
— „Mój Leonie, pisał brat, ty wśród twojego szczęścia możesz zapomnieć i musisz zapominać, że wszystko się wyczerpuje. Ja za ciebie i siebie liczyć powinienem... Z twojego funduszu pałac warszawski i urządzenie domu pochłonęło ogromny kapitał“...
Jak Maurycy przyszedł do tak śmiałego postawienia się, było dla marszałkowej niepojęte. W istocie wiele się rzeczy do tego przyczyniło: matka nawykła do oszczędności, zaczynała mieć obawy; przyjaciel domu proboszcz, w którego naturze było mieszać się we wszystko, otwarcie parę razy mówił o tem z Maurycym; a że własne jego usposobienia godziły się z tem rzeczy pojęciem, Moryś miał sobie za obowiązek wystąpić w ten sposób. Marszałkowa została strwożona nad wyraz wszelki — przebudziło ją to z letargu. Pod pozorem zajrzenia do Holmanowa, oświadczyła zaraz, że musi wyjechać, nie zabawi długo, i spodziewa się Maurycego wyrwać z pod wpływów, jakie go otaczają.
Przed księciem po cichu nie wahała się oskarżać starej Czermińskiej... Była jednak najpewniejsza, że wszystko to przerobić i do pierwszego stanu przywrócić potrafi. Czy hrabia był rad z odjazdu mamy, czy mu on był na rękę, odgadnąć było trudno... Desperował na pozór. Marszałkowa księciu poleciła, aby był na straży... i — nie spuszczał z oka siostrzeńca, który Leosia w najosobliwszą brał opiekę i był prawie nieodstępnie przy nim...