Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Złoto i błoto.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ubrali go jednak tak, aby nieufność obudzić względem niego. Marszałkowa złym przeczuciom obronić się nie mogła... Maurycy jednak milczący, trwał w postanowieniu dalszego pielęgnowania miłej znajomości...
Na przekór matce, Felicya tego dnia bardzo dystyngowanym i przyjemnym znajdowała hrabiego, a Leoś trzymał jej stronę.


Hrabia od razu z Morysiem przybrał ton poufały i nieco protekcyonalny. Wiek, tytuł — wszystko go do tego upoważniało.
Gdy o naznaczonej godzinie Moryś wszedł we fraku i białych rękawiczkach, hrabia idący na jego spotkanie w surducie, zakrzyknął — wyrzucając mu niepotrzebne ceremonie.
— Zmiłuj się, panie Maurycy — obiad — kawalerski, we dwóch, i to jeszcze w restauracyi, bo w domu nie mam teraz kucharza... Ale nie lękaj się, zjemy u Bouquerelle’a i nie struje cię...
Chciałem, dodał — przez litość wyciągnąć cię z jednostajności tego życia, jakie musisz znosić, patrząc na dwoje ludzi szczęśliwych, tylko sobą zajętych... To niezabawne. Książę mój wuj, na starość pedantycznym się stał — marszałkowa sztywną... Przynajmniej się swobodnie pośmiejemy — i — ja jestem i czuję się w obowiązku trochę was wtajemniczyć w życie warszawskie... Po obiedzie na czarną kawę i cygara zaprowadzę cię do Pepi...
W prostocie ducha Maurycy to imię wziął za nazwanie kawiarni lub cukierni...
U Bouquerelle’a dano im osobny gabinet, hrabia starannie ułożył menu, kazał wino w lód wstawić, zmusił Morysia, bo było gorąco, żeby frak