Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mie po przebaczenie i papież go rozwiązał ze krwi... on klasztor w miasteczku fundował... A oto tuż brat on zabity i żona jego...
Podniósł jedno wieko, które samo odstawało i w głębi smołą wylanego wydrążenia, ujrzałem trochę szat, trochę pyłu, drobinę zczerniałych kości, i błyskotki, w pośród których prosty był krzyżyk bronzowy.
— Ten — mówił daléj — niema głowy — (w istocie skeletowi jéj brakło). — Wykupiono ciało jego z niewoli Tureckiéj, ale głowa ucięta gdzieś na bramie seraju sułtańskiego została, i niemożna jéj było dostać... Trup ten zapłacono na wagę złota.
I ta trumna była prosta drewniana, choć szczątki w niéj zawarte wartały tyle co wielki klucz na Rusi, który rodzina dla okupu zaprzedała. Obok niéj przysunięta szczelnie stała tuż druga wiernéj żony i dwie mniejsze dzieci, dwojga zmarłych zawcześnie.
— To wojewoda, to kasztelan, — mówił daléj mój przewodnik; — piérwszego zwali królikiem, drugiego mnichem. Tamten zbudował zamek; ów pochować się kazał w habicie św. Franciszka, ale u nóg szablę sobie położył.
Przechodziliśmy do coraz ozdobniejszych trumien; gdy po drodze uderzyła mnie jedna bardzo misternéj roboty, cynowa, widocznie lana umyślnie gdzieś w Niemczech, gdzie często dla nas podobne wyrabiały się sprzęty i przez Gdańsk sprowadzały. Stała ona oparta na skrzydłach czterech aniołków i lwich łapach, w głowach okienniczka pokrywała osadzony portret olejny; na bokach w medalijonach bogatych wystawione były bitwy i rycerskie sprawy. Robota acz piękna, niebyłaby mnie może zastanowiła, gdyby nie ów portret przypominający dziwnie rycerza na obrazie w gabinecie jadącego za pogrzebem.