Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Saturnin tedy pisał daléj, nie wychodząc nawet do stołu i dosiadując po nocach. Czytał potém Salezemu, który wskazał parę zmian, zaczął poprawiać, kazał przepisać swojemu skryptorowi — i postanowił naprzód en petit comitè córce, Salezemu, Drobostajowi, Korczakowi, przedstawić nowonarodzone arcydzieło.
Mówiąc o niém, hrabia powiadał o sobie, że miał ten przymiot, co St. Beuve, iż najłatwiéj i najszczęśliwiéj tworzył, gdy był zmuszony i spieszył się.
Z żadnéj z komedyi swoich nie był tak rad, jak z téj... któréj przyznawał niezmierną werwę.
Marcelina bardzo nieśmiało, jednak usprosiła ojca, aby jéj rękopism pozwolił wprzódy przerzucić... Czytając go i stawiąc siebie w miejsce bohaterki a Stanisława jako kochanka, rumieniła się ciągle. W końcu zdało się jéj, że grać było dla niéj niepodobieństwem.
Kończyła właśnie lekturę i cała od niéj jeszcze stała w płomieniach, gdy nadszedł Salezy.
— Czy ojciec panu czytał komedyą swoje? — zapytała go.
— Znam ją...
— I cóż mówisz?
— Że jest pewnie najlepszą ze wszystkich, jakie napisał.
— A treść?
— Bardzo szczęśliwa...
Hrabianka wpatrzyła się w niego — ani drgnął.
— Pan wiesz, że ja to mam grać, a Korczak... Alfreda...
— Naturalnie...
— I nie obawiasz się pan... ażeby...
Choć śmiała panna Marcelina, spuściła oczy i dokończyć nie mogła.
— Ale... ja w tém nic a nic nie widzę... — rzekł obojętnie Salezy.
— Wiesz, jak ludzie są złośliwi...
— Są jednak wypadki, gdy niemi być nie mogą, — właśnie dla tego, że się ich brawuje. Nikt nie przypuści...
— Ja téj roli grać nie mogę! — zawołała Marcelina.
— A ja sądzę, że pani właśnie mogłabyś ją grać doskonale — rzekł Salezy — chyba Korczak pani niewłaściwym się wydaje?
— Pan wiesz, że ja go lubię i że mi jest sympatycznym, ale publicznie mu się oświadczyć...
Rumieniec twarz jéj okrył.
— Proszę pana, mów o tém z ojcem... Niepodobieństwo! — odezwała się Marcelina.
Salezy milczał.
— Pani znajduje tak wielką analogię położenia?.. Mówmy otwarcie...
— Analogii nie ma w istocie — rzekła hrabianka trochę ostygając — ale dla obcych ona w stosunkach zewnętrznych znaleźć się może. Pan Stanisław wcale się nie kocha we mnie.