Strona:PL JI Kraszewski Przybłęda.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Dziś żałuję niemal, że wziął moich rodziców. Zaciągnęłam obowiązki, powinnam mu być wdzięczna, nie mogę zerwać, trudno mi uciec. Dokąd?...
„W świat! byle na to nie patrzeć, a serca sobie nie krwawić!
„Zaledwieśmy powróciły z wyprawy do Z., gdzie umieściłam Kamilkę na pensji, Bożak nadbiegł, dopytując się z taką troskliwością o najmniejsze szczegóły, jak gdyby one dla niego miały niesłychaną wagę.
„Byłam tem — niemal oburzoną.
„Badał mnie o najmniejsze słowo, o znalezienie się, o wrażenia Kamilki, i wszystko, oczom mu powiadałam, znajdował cudownem, obiecującem, doskonałem...
„Chce w niej koniecznie widzieć ideał, gdy w istocie jest to trzpiotowate, wesołe dziecko, z całkiem jeszcze niewyrobionym charakterem.
„Musiał spostrzedz, żem trochę zimno mu odpowiadać zaczęła, poczuć, że się zbytnio zdradzał z zapałem, i przepraszał mnie.
„— Ostudzaj mnie pani, proszę — mówił, śmiejąc się — przywodź do rozumu, bo doprawdy ja sam się wstydzę mojej namiętności...
„Napróżno starałam się o czem innem zagadnąć go, myśl odciągnąć, prawił ciągle o Kamilce, wydobywając ze mnie, czym się spodziewała po niej tej istoty idealnej, którą on ją chciał mieć. Troszczył się o wpływ miasta i pensji. Musiałam mu opisywać panią Werner, opowiadać, jakeśmy się z nią o wychowanie Kamilki ułożyły.
„— Ale cóż pani wnosisz na przyszłość? Powiedz mi, proszę, jakie ona wrażenie czyni na niej? Mów mi prawdę!
„— Jedno tylko mogę panu powiedzieć — odparłam — to, że dotąd nic się w niej nadzwyczajnego, wybitnego nie mogłam dopatrzeć; Kamilka może trochę zanadto wie, że jest piękną, i zagląda za często do zwierciadełka. Zresztą jest ciekawą, ma pamięć, sądzę, że, gdy zechce, będzie się uczyć łatwo. Umysł jeszcze w pieluszkach...
„Wszystko to nie zaspokajało Bożaka, który mi zaczął przywodzić różne słówka Kamilki, według niego wielce obiecujące, według mnie wcale nic nie znaczące.
„Zamilkłam.
„Dowodem, jak jest nią zawsze zajęty, może być i to, że ciągle mnie nudzi, abym pisała, dowiadywała się, radziła i niespuszczała z oka jego wychowanki.
„Zgóry zapowiedział, że za kilka miesięcy prosić mnie będzie, abym pojechała odwiedzić dziewczę i opowiedziała mu, jaką znajdę w niej zmianę. On sam związał się słowem względem mnie, iż jej w ciągu tego roku widywać nie będzie. Ledwiem to na nim wymogła. Zrozumiał jednak w końcu, że powinien był to uczynić.
„Powiedziałam mu to otwarcie.
„— Pan jesteś nieuleczalny utopista; zarówno Kamilkę i Młynyska chcesz czemś uczynić niezwyczajnem... idealnem... Nadto pragniesz, a to zawsze grozi tem, iż nic się potem dokonać nie może. Pułkownik dawał panu dobrą radę, zmniejszyć obszar dóbr — na mniejszą skalę coś przedsiębrać...
„— Tak, ale ja ziemi się pozbywać nie chcę — odparł sucho...
„Wdałam się z nim w rozmowę gospodarska, podpierając się tem, com słyszała od Puchały; ale wprędce, zaledwie ją rozpocząwszy, zwrócił się do Kamilki...
Wkrótce potem Albina pisała znowu do przyjaciółki:
„— Zmuszoną zostałam, wcześniej, niżem się spodziewała, jechać do miasta, aby naocznie się przekonać o postępach Kamilki...
„Bożak tysiącem posług i ustępstw sąsiedzkich zyskał sobie zupełnie sędzinę, tak, że ona, zamiast mnie wstrzymywać, sama namawiała do tej nieznośnej podróży...
„Jadwinia naparła się jechać ze mną.
„Przyznam ci się, że kwaśna i smutna puściłam się w tę drogę...
„Sumienie każe mi życzyć Bożakowi i pannie Kamili, aby dziewczę się jaknajszczęśliwiej rozwijało, a moje serce upiera się przy wcale innem niepoczciwem pragnieniu.
„Wchodząc w głąb duszy, widzę, że byłabym rada, gdyby zbrzydła i pozostała sobie dziecinną i głupkowatą... Wstydzę się mojego egoizm.
„Nimeśmy dojechały do Ż., wyrobiłam przecież w sobie uczciwe postanowienie, być bezstronnym sędzią.
„Z bijącem sercem weszłam do Wernerowej, nic śmiejąc prawie oczu podnieść na Kamilkę...
„Dziewczę jest — do nie poznania prawie zmienione... Nie zyskało nic wdzięku, ledwiebym nie powiedziała, że straciło ów dawny urok, który mu dzikość pewna dawała. Bojaźliwsza, sztywniejsza, może mniej otwarta i więcej nauczona ukrywać — Kamilka nie straciła czasu. Wyrosła, nabrała kształtów, ruchów zręczniejszych, ale nie jest to już polny kwiatek, tylko jakby coś przesadzonego na grzędę, a jeszcze z nią nie oswojonego.