Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bez żadnych wiadomości o powstańcach, kozakom, co pierwszy popłoch przynieśli, na skórze wyliczono nagrodę za ich czujność.
Jednakże noc upłynęła wśród ciągłej czujności, o brzasku Moskale pewniejsi, że to były próżne strachy, poczęli drzemać od znużenia i od wódki. W tem nagle z wielkim okrzykiem razem zaświstały strzały z za chat i płotów. Moskale się zerwali do broni, ale już mieli na karku powstańców, którzy, podkradłszy się do miasteczka, otoczyli ich dokoła. Major spał w hotelu, nim zakomenderowano, dużo się ludzi rozbiegło, wiele poginęło, reszty zbite w kupę, w nieładzie cofać się poczęły. Owe jedyne działo, stojące na rynku, wprzód zostało zagwożdżone, nim o niem pomyślano. Wśród strasznego wrzasku, strzałów i płomieni, które kilka strzech ogarnęły, obudzili się mieszkańcy, aby patrzeć na walkę, która wprędce zmieniła się w ucieczkę. Moskale bowiem wycofywali się z miasta na równinę, aby tam znowu przyjść do jakiegoś ładu.
Napad ten prawdziwie partyzancki, wykonał Berdysz bardzo zręcznie, pochwycił nieco broni, popłoszył nieprzyjaciela, ale nie myślał z nim formalnej staczać bitwy i urwawszy co mógł, cofnął się nazad ku