Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

egzaltacyi rozpłomieniony widokiem młodzieży, która życie niosła na obronę i wyzwolenie kraju. Nie miał jednak czasu długo się rozpatrywać, bo go powołano natychmiast do chorych. Leżeli oni w wykopanej wczoraj ziemlance tak niewygodnie, iż pierwszą radą lekarza było przeniesienie ich do wioski.
Właśnie w chwili, gdy się z Karolem wciskali do tej smutnej jamy, służącej biednym zbiegom za schronienie, wyszedł z niej blady i zapłakany mężczyzna; na twarzy jego malowała się boleść wielka. Na zapytanie Karola wskazał tylko ręką posłanie; w kątku na płaszczu leżał tam młody człowiek, którego Hensch rękę ująwszy, puścił smutnie. Był to już trup tylko, pierwsza ofiara przyniesiona ojczyźnie. Dwóch ich braci, synów wdowy ubogiej, wyszli jednego dnia w lekkiej odzieży, grzejąc się sercami i zapałem. Starszy z nich, silniejszy, przetrwał kilka dni niewygód, głodu i zimna, młodszy zasłabł, przybył do obozu z gorączką i już z tego łoża suchych liści, nie powstał.
Widok tej zżółkłej twarzy z otwartemi usty, leżącej jak ją śmierć pochwyciła, był w istocie przerażający. Jedną ręką trup jeszcze cisnął do piersi krzyżyk przez matkę dany przy pożegnaniu.