Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To czemuż od razu nie mówicie, insza rzecz — szparko dodał majster — niech jegomość daje wóz, zabierze się co się patrzy i pojedzie się.
To mówiąc, szeroką dłonią uderzył się w piersi i dodał:
— Jużcić to mospaneńku, od żołnierza się krew należy ojczyźnie, a od kowala pot, mospaneńku, co się winno to się zrobi.
Karol aż podskoczył go uścisnąć, a dziedzic, który go wcale nie znał takim patryotą, stał zdumiały. Kowal był wesół, pokręcał osmalonego wąsa i rzekł do swego pana:
— Jegomościuniu się na mnie patrzycie jakbyście się dziwili, a pozwólcie sobie powiedzieć jedną prawdę. Ot dziś, jak przyszło do ważnej sprawy, toście nie wiedzieli, czy kowal szelma, czy poczciwy człowiek? A czemu tak? Bo nigdyście do kowala nie zagadali o czem innem jak o żelazie, a gdybyście mu byli do serca zastukali, odezwałoby się ono, dobrodzieju.
To mówiąc, pokłonił się i szparko wyszedł na wóz ładować. Tymczasem podano jedzenie, przyszły kobiety pełne ciekawości jak ten pierwszy powstaniec wyglądał, spodziewały się jakiegoś stroju wyrazistego, jakichś cech widocznych, i zdumiały wielką prostotą powierzchowności gościa.