Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chwili — wszystek kraj, co składał dawną Polskę da znak życia. Nie odegniła, spodziewam się, żadna część jego, nie przyjdzie nam może łatwo, ani targnąć kajdanami, ani ich rozkruszyć, ale szarpniemy je. W chwili tej nie ja jeden biegnę do domu, aby tam święte obowiązki przypomnić. Na Wołyń, Podole, Ukrainę, na Litwę, Białoruś, Inflanty pospieszyły wierne dzieci, aby i stamtąd ozwał się echem głos wtórujący waszemu. Nie bójcie się, nic może zrobić nie potrafimy, ale jak niegdyś Bolesław bił żelazne słupy na granicach Polski, tak my je szubienicami naszemi i krwią poznaczym... Garstka nas tam może będzie, ale wierna obowiązkom...
Szarpnął na sobie mundur.
— Radbym tę liberyę niewolniczą co najprędzej zrzucić, ale ona mnie broni i osłania od napaści, muszę ją dźwigać, abym się cały na miejsce dostał.
Widok tego człowieka głębokie na Karolu uczynił wrażenie. Byli już jak bracia i gdy się rozstać przyszło nie wiedząc, czy spotkają się gdzie na ziemi, obu im się oczy zwilżyły.
Oficer czekał jeszcze na konie, gdy furka Karola zaszła, a trzeba było z niej skorzystać, aby co najprędzej uciekać. Zdziwił się bardzo, nie spostrzegając nigdzie To-