Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mam największy szacunek dla pani tak, że radbym się z nią sprzeczać i nawrócić, ale stoimy od siebie tak bardzo daleko, że wątpię czy byśmy się zrozumieć mogli.
— Ja jestem kobietą, — odpowiedziała Jadwiga, — więcej czasem wierzę uczuciu niż rozumowaniu, więc nie sprzeczajmy się, kochany hrabio, nie myślmy o nawracaniu a daj mi słowo, że nikomu o mnie nie powiesz.
— O! czyż na to słowa potrzeba? — żywo rzekł hrabia. — Pani sobie tego życzysz? Ślepo będę posłusznym, więc się z panią i widywać nie można?
— Nie! — cicho odrzekła Jadwiga.
— Mój Boże! Tyle straconego poświęcenia!
— Mylisz się hrabio, nie w świecie nie ginie, ani pyłek ani proch, który wiatr unosi, ani najcichsze ludzkie westchnienie. W sprawach ducha wszyscy tak nawykli nie rachować lub za nic mieć co myśli i serce wydaje, ja jestem pewną, że w tym tak rozumnie urządzonym świecie ani jedno słówko nie uleci marnie.
— W tem to się zgadzam z panią, — rzekł Albert, — ale wielu rzeczy my skutków nie widzimy i mamy je za stracone.