Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

terroryzm nie widział, który wymagał od księcia Konstantego, aby Jaroszyńskiego powiesić kazał, który i swoim napastnikom nie przebaczył, myślał, że przedziesiątkowawszy Polskę, nad resztą panować będzie, jak zechce. Nie rozumiał on, aby inne jakiekolwiek lekarstwo poradzić mogło i stał tak mocno przy swojem, z takim przekonaniem o nieochybności swego pomysłu, że uporem pokonał ludzi, którzy równie, jak on, widzieli trudność położenia, nie widząc zeń wyjścia.
Od chwili, gdy po kraju rozeszła się wiadomość o grożącej mu brance, położenie stało się nadzwyczaj trudnem.
Nie był oznaczony ani czas, ani środki, jakiemi rekrutacyę wykonać miano. Lud rwał się do broni, której nie było, obawiając się, aby się nie dostał w szpony Moskali. Jednakże ci, co kierowali ruchem całym, taką ufnością potrafili natchnąć większość, że się do ostatniej chwili spokojnie zachowała.
Ten pozorny spokój złudził i pana margrabiego i całą jego koteryę, zaczynano tryumfować przedwcześnie, zacierając ręce, że wszystko pójdzie, jak z płatka, i naczelnik rządu cywilnego będzie mógł Najjaśniejszemu Panu tak rzucić Polskę pod