Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziewczę długo na niego spojrzało a w jej wzroku mimowolnie przebiło się wrażenie, które na niej mundur uczynił.
— Widzę — rzekł nieznajomy — że pani z obawą, ze wstrętem, patrzysz na to moje nieszczęśliwe niewolnicze ubranie; niech ono pani nie zraża. Pomiędzy tymi, którzy je noszą, znajdzie się wprawdzie kilku, którym ta skóra przyrosła do ciała, którym jad swój w krew wsączyła, ale to są wyjątki; tysiące nas, co chodzimy w tych obróżach moskiewskich, cośmy od dzieci wychowani byli w ich szkołach i zakładach, wynieśliśmy z nich przecie całą, nietkniętą, gorącą miłość ojczyzny, pragnienie ofiary, nienawiść ucisku. Wierz mi pani, wstrętny ten mundur nieraz wielkie oddał przysługi sprawie naszej.
Uśmiechnął się i dodał:
— Mam tu z sobą dwóch żolnierzy i furgon wojskowy, dla zabrania drukarni; mogę ją w dzień biały wywieźć, potrzeba tylko upakować i postawić gdzieś w pustym pokoju, aby się żołnierze nic skrytego nie domyślali; ujdzie to dobrze za własność sztabową.
— A jeśli pana z tem złapią? — spytała strwożona kobieta.
— To mnie rozstrzelają — rzekł oficer zimno — myśmy już oswojeni z tą osta-